W samym tytule tego wpisu trochę mjam się z prawdą. „Pozostawieni” de facto nie opowiada historii o końcu świata, przynajmniej nie w formie, w jakiej zdążyliśmy się do niego przyzwyczaić. Z pewnością jednak jest to koniec świata, jaki do tej pory znali bohaterowie tytułu.
Żałoba bez żałoby. „Pozostawieni” w książce.
Historia opiera się na tajemniczym zaginięciu części populacji na całym świecie. Zaginięcia dość dosłownego, bowiem pewnego dnia cześć populacji dosłownie znika. Nie pozostawiając po sobie żadnego śladu poza rozbitymi samochodami czy niedojedzonymi kanapkami. Wydarzenia są nam przedstawiane z perspektywy rocznicy zaginięcia. Stopniowo jesteśmy wprowadzani w całą historię z perspektywy poszczególnych bohaterów.
Główną osobą, której historia przeprowadza nas przez nowy świat jest Kevin, burmistrz jednego z amerykańskich miasteczek. Poznajemy go w momencie przygotowań do rocznicy zaginięcia. Początkowo odnosimy wrażenie, że zaginęła jego żona jednak okazuje się, że dołączyła ona do jednej z sekt, które pojawiły się jako odpowiedź na niewytłumaczalne wydarzenia. Mieszka on obecne ze zbuntowaną, nastoletnią córką.
Książka wciąga nas w świat ludzi, którzy zostali na świecie bez swoich najbliższych, przyjaciół, znajomych. Postawieni w niewytłumaczalnej sytuacji borykają się z codziennością, na którą cień rzucają wydarzenia pozbawione jakiejkolwiek racjonalności.
O ile „tradycyjna” żałoba przechodzi przez określone swoje etapy, w tym przypadku ciężko mówić o żałobie. Nie ma ciał, nie ma jakiejkolwiek przyczyny, aż wreszcie nie ma nawet prawdziwego pogrzebu (choć pojawiają się aranżowane ceremonie), który stanowi pewną symbolikę żegnania się z bliskimi nam osobami.
Najważniejszym aspektem książki są psychiczne zmagania osób, które zostały właśnie „pozostawione” na świecie. Jak wytłumaczyć sobie dlaczego cała nasza rodzina zniknęła, a my zostaliśmy? Czy to oznacza, że jesteśmy gorsi, a oni dostąpili cudu i są w lepszych miejscu? Czy może zniknęli sami źli i grzeszni ludzie? Jak jednak niemowlę może być dobre lub złe? Masa pytań, niedomówień, wątpliwości, na które nie pojawia się żadna dobra odpowiedź.
Zresztą, oryginalny tytuł książki i serialu w sposób bardziej dobitny daje nam znać czego możemy się spodziewać w historii, którą dane nam śledzić. „Leftovers” w tłumaczeniu dosłownym to przecież „resztki”. Takie właśnie odczucie towarzyszy bohaterom książki, jakby byli niechcianymi resztkami z obiadu.
Niestety nie znajdziecie w książce wytłumaczenia tego, co się tak naprawdę stało. Początkowo byłam tym zawiedziona jednak właśnie to pozostawienie nas w zawieszeniu sprawia, że wczuwamy się niemalże w 100% w sytuacje bohaterów książki. Pojawiają się w nas te same pytania, to samo zirytowanie i przeróżne teorie na to, co mogło stać się z ogromem populacji, która pewnego dnia po prostu zniknęła. Taki zabieg pozwala nam, nawet po odłożeniu książki na półkę zjednoczyć się jeszcze bardziej z jej bohaterami.
Ciężko jednak nie odnieść wrażenia, że przeczytało się historię niedokończoną, z której nic tak właściwie nie wynikło.
Relgia sprzedaje? „Pozostawieni” w serialu.
Serial „Pozostawieni” rozczarował mnie już od pierwszego odcinka.
Główny bohater książki został w firmie zdegradowany do policjanta. Co prawda komendanta, ale jednak nastąpiło przesunięcie go do innej grupy społecznej. Najpewniej bardziej „ludzki” wydaje się odbiorcom serialu policjant czy burmistrz, być może łatwiej jest widzom się z nim utożsamiać. Jest to jednak zabieg bardzo słaby i wyjątkowo mnie ta zmiana rozczarowała. Dodać należy również do zmian Kevina zmiany w jego charakterze i działaniu. Nie tylko jest agresywny, negatywnie nastawiony, nieustannie wściekły, ale ociera się również o szaleństwo.
Jego zbuntowana córka jest co prawda zbuntowana, ale w o wiele bardziej asekuracyjny sposób niż pierwotnie w książce.
Każdy odcinek „Pozostawieni” przesiąknięty jest znakami religijnymi i odwołaniami do religii, oczywiście katolickiej. Książka nie jest aż tak przesiąknięta religią. Jeśli się pojawia, bardziej jako element, który staje się usprawiedliwieniem dla popadania w szaleństwo i skrajności przez niektórych z bohaterów.
Psychologiczne elementy, które z tak zapartym tchem możemy śledzić w książce zostały w serialu spłaszczone i sprowadzone do kilku „tajemniczych” scen półmroku, w trakcie których poszczególni bohaterowie wymownie spoglądają w przestrzeń. Jest to męczące, przerysowane, patetyczne.
Serial zniechęcił mnie do siebie do tego stopnia, że nie jestem w stanie śledzić kolejnych jego odcinków. Być może inne wrażenie wywoła on na osobach, które nie przeczytały książki jednakże sądząc po wrażeniach Mateusza małe są na to szanse.
Polecam Wam książkę, nawet jeśli już oglądacie serial. Będziecie mieli miłą odmianę od tego sztucznego mistycyzmu bijącego z ekranu. Poznacie postaci z krwi i kości, do bólu zwyczajne i prawdziwe z różnymi obliczami przeżywanego przez nich bólu i zagubienia.
Dajcie znać, jakie są Wasze wrażenia z czytania lub oglądania „Pozostawionych”!