„Nie ma niczego ważniejszego od kolekcji nieprzeczytanych książek”
– John Watters
A wiecie dlaczego? A właściwie dlaczego ja uważam, że to właśnie dlatego? ;)
Jestem posiadaczką całych stert, i tych „prawdziwych” i elektronicznych, nieprzeczytanych książek. Rzadko potrafię się oprzeć kupieniu nowego tytułu, ale też i niezbyt mocno się przed tym bronię.
Uważam, że trzeba mieć zapas książek, które czekają na przeczytanie. Dlaczego więc?
Ano po pierwsze dlatego, że nie zawsze mam nastrój na czytanie poradnika, horroru, kryminału czy dramatu. Ileś tytułów spośród których mogę wybrać kierunek podróży, w jaką się wybiorę daje mi poczucie ogromnej swobody i wolności wyboru.
A ja, pewnie jak i wiele z Was, nie za bardzo lubię być przymuszana. Nawet dość surrealistycznie, bo jak niby leżąca książka jest w stanie do czegokolwiek przymusić? ;)
Drugi powód, a właściwie drugie zestawienie powodów jest nieco mniej błahe.
Żyjemy w świecie przepełnionym informacją. Wszystko jest na wyciągnięcie ręki i kliknięcie myszką. Daje to pozorność uczestniczenia w wszystkim, gdy tak naprawdę stajemy się biernymi konsumentami czyichś opinii, najczęściej stacji telewizyjnych czy portali informacyjnych.
Książki mają to do siebie, a przynajmniej zdecydowana ich większość, że pozostawiają nam wybór oceny sytuacji, bohaterów i toczących się wydarzeń. Sami możemy zdecydować kto jest dobry, a kto zły i za kogo trzymać kciuki.
Niedawno przeczytałam gdzieś, że osoby czytające książki mają w sobie większą zdolność do empatii, nie są tak chętne do oceniania innych po pozorach i nie wdają się zbyt pochopnie w rozprawy o „jedynie słusznych” poglądach.
Rzeczywiście coś w tym jest. Czytanie uczy pokory, zwroty akcji, decyzje naszych bohaterów, poznawanie często ich życia z innej strony niż otoczenie zewnętrzne sprawia, że zaczynami inaczej patrzeć na świat poza kartami książek. Jestem silnie przekonana, że takie spojrzenie jest lepsze, pozostawia większą furtkę, przez którą możemy naprawdę poznać i chłonąć świat, a nie tylko przyjmować jego interpretacje przez gadające głowy ;)
Jak ten wywód ma się do zbierania książek? Im więcej czeka na Was nowych tytułów tym bardziej ciekawi świata się stajecie, tym więcej informacji na Was czeka i tym więcej się uczycie. A to przecież takie ważne, by uczyć się całe życie, nawet gdy szkoła już dawno za nami ;)
Ciężko jest mi sobie wyobrazić brak choćby jednej książki na liście „do przeczytania”. To tak jakby pewnego dnia stwierdzić, że już nic nowego na nas nie czeka. Przerażająca wizja, nie sądzicie?
To jak, ile książek czeka w Waszej nieprzeczytanej kolekcji?