Jednym z czytelniczych wyzwań, jakie czekają na mnie w BookAThonie, jest dokończenie książki, którą porzuciła.
Mój wybór padł na „Wielkiego Gatsby” Scotta Fitzgeralda.
Wyzwanie udało mi się spełnić późnym niedzielnym popołudniem. Tym samym zafundowałam sobie chyba najsmutniejszy wieczór w czasie trwania całego maratonu czytelniczego!
Co takiego funduje nam Fitzgerald?
Lata dwudzieste, Stany Zjednoczone, Nowy Jork. Pełne blichtru i przepychu przyjęcia, niezliczone ilości szampana i wyszukanych potraw. Człowiek, który je urządza uwięziony w świecie ciemnych interesów, finansjery i wizerunku, który sam sobie wykreował.
„Kiedy tylko będziesz miał ochotę kogoś skrytykować (…) pamiętaj, że nie wszystkim było w życiu tak łatwo jak tobie.”
Narratorem historii Jaya Gatsby jest Nick Carraway który z pewną dozą ostrożności wsłuchuje się w historie swego sąsiada i z wielkim dystansem podchodzi do stworzonej przez niego aury sukcesu i przepychu.
Okazuje się, że cały ten blask, wytworność i rozrzutność ma jedynie na celu odzyskanie utraconej miłości. Jest zasłoną do pozyskania tej, która niekoniecznie powinna być nasza.
Wielki Gatsby to historia do bólu prawdziwa. O pozorach, ogrywaniu ról, fałszywych przyjaźniach i sile pieniądza.
„Nie umiem ci opisać, stary druchu, jaki byłem zaskoczony, kiedy pojąłem, że ją kocham. Przez moment miałem nawet nadzieję, że mnie odtrąci, ale nie zrobiła tego, bo też mnie kochała.”
Historia wyjątkowo smutna i niestety w każdych czasach aktualna. Bo niezależnie od tego, czy wpadniemy w sidła miłości, potrzeby zaprezentowania się przyjaciołom czy zyskania uznania w oczach współpracowników lub szefa – zawsze możemy paść ofiarą stworzonego przez samego siebie obrazu, który ma stać się jedynie środkiem do osiągnięcia określonego celu, ale nie ma nic wspólnego z naszym prawdziwym obliczem.
„Każdy podejrzewa, że ma przynajmniej jedną z cnót kardynalnych. Oto i moja: jestem jednym z naprawdę niewielu uczciwych ludzi, jakich poznałem”
Oszukiwanie siebie i innych, nakładanie masek i ukrywanie swojego prawdziwego oblicza pod blaskiem pieniędzy, posiadanych przedmiotów czy rzekomych umiejętności jest ciągle boleśnie obecne w świecie.
Wiele z nas sięga po te maski, prędzej czy później zostając później z nimi sam na sam i nie mając faktycznie nic wartego posiadania.
„Mówił dużo o przeszłości i zrozumiałem z tego, że chce coś odzyskać, być może jakąś ideę samego siebie (…) Jego życie było dotąd pełne pomieszania i nieładu, ale gdyby tylko mógł powrócić do owego punktu wyjścia i przewędrować wszystko powolutku raz jeszcze mógłby się dowiedzieć co to takiego było…”
„Wielki Gatsby” to powieść przygnębiająca, brutalnie pokazująca prawdę skrywającą się pod błyszczącymi materiałami. Powieść o tym, że miłość budowana na koneksjach zwycięża tą opartą na prawdziwym uczuciu. Nie jest to pocieszająca, ale wcale takie być nie miało. To historia bolesna i do bólu szczera.
„Gatsby wierzył w zielone światło, w orgiastyczną przyszłość, która rok po roku umyka przed nami. Wówczas nas ominęła, ale to nieważne – jutro pobiegniemy prędzej (…) Wiosłujemy więc dalej, na przekór nurtowi, bez ustanku spychani w przeszłość.”
Poznaliście już Jaya Gatsbyego? Być może jego filmową wersję?
Dajcie znać, czy Was też tak bardzo zasmuciła ta historia!