„House of Cards” w wydaniu serialowym z pewnością znacie już wszyscy.
Nawet jeśli nie śledzicie go z zapartym tchem, to macie świadomość, że istnieje taki tytuł na rynku.
Do sukcesu tego tytułu przyczyniła się nie tylko nietypowa forma publikacji, w postaci wszystkich odcinków jednocześnie, ale przede wszystkim nietypowy sposób narracji z głównym bohaterem mówiących wprost do nas oraz bezpardonowa walka o władzę rozgrywająca się na ekranie.
Postanowiłam sprawdzić, jak wygląda książkowy pierwowzór tego wielkiego hitu i wybrałam „House of Cards” na spełnienie BookAThonowego wyzwania pt.”Bestseller, którego nie przeczytałam”!
Bieg wydarzeń w historii Dobbsa rozpoczyna się od wieczoru wyborczego wyborów parlamentarnych. Znany nam z serialu Francis pojawia się już w jednej z pierwszych stron historii.
Głównymi zmianami jest jednak toczenie się historii w Wielkiej Brytanii, a nie w Stanach Zjednoczonych i dalsza walka o fotel premiera UK, a nie prezydenta — USEA.
„Człowieka motywuje nie szacunek, lecz strach. To na nim buduje się imperia i za jego sprawą wszczyna rewolucje. W tym tkwi sekret wielkich ludzi.”
Francis próbuje wyjść z cienia drugiego czy nawet trzeciego szeregu politycznego, w którym się znalazł. Gdy nie udaje mu się to za pomocą przedstawionych propozycji zmian w partii rządzącej ogarnia go poczucie porażki. Decyduje się więc na grę, która ostatecznie ma doprowadzić go do triumfowania i zajęcia należnego mu, w jego ogromny przekonaniu, miejsca na scenie politycznej.
„Tłum jest wulgarny. Zawsze graj pod publiczkę i wychwalaj prostego człowieka, niech myśli, że jest księciem.”
„Ci, którzy chcą wchodzić na najwyższe drzewa, muszą pogodzić się z tego konsekwencją: że taka wspinaczka odsłoni ich najbardziej wrażliwe miejsca.”
Amerykańska wersja serialowa tej powieści została unowocześniona. Dużą rolę odgrywają w niej media społecznościowe. Dodało to powieści współczesności i zainteresowało pokolenie dwudziestolatków.
„To, co dla jednym jest kresem wytrzymałości, dla innych – dopiero początkiem.”
Jednak najważniejsze, co przyciąga nas do serialu to bezpardonowe rozgrywki i ostry język prezentujący mało popularne i niepoprawne politycznie poglądu. Miewają jednak one w sobie sporo prawy, nawet jeśli bywa ona słodko gorzka!
I właśnie wszystko to, powiedziałabym nawet, że ze zdwojoną siłą, znajdziemy w książce.
„Brak zaufania to kwestia percepcji, nie faktów.”
Swoista sztuka walki prowadzona przez głównego bohatera i sieć tworzonych przez niego intryg wciąga, zachwyca, zaskakuje i przeraża jednocześnie!
„Kiedy wszystkie drzewa powalił wiatr, nawet krzak może nosić koronę wysoko.”
Polecam sięgnięcie po „House of Cards” wszystkim miłośnikom serialu, a także tym z Was, którzy jeszcze go nie znają, ale są głodni intrygującej powieści z wyrazistymi postaciami w rolach głównych!
Czy znacie książkowy oryginał tego serialowego hitu? Jeśli tak to, w której wersji wolicie śledzić poczynania Francisa?
Sama uważam, że książka i serial są równie dobre, jednak w serialu najlepszy był jego pierwszy sezon. Teraz już wiem poniekąd dlaczego – treść książki kończy się właśnie wraz z ostatnim odcinkiem pierwszego sezonu serialu!