Długo zbierałam się w sobie do napisania tego materiału.
Nie lubię wchodzić w zatargi ani sprawiać komukolwiek przykrości. Szczególnie tym, którzy wchodzą ze mną w interakcje z, na pewno, dobrej woli.
I o ile ciągle jako blogerzy „walczymy” o interakcje z naszymi Czytelnikami, to doszłam punktu, w którym coraz ciężej zrozumieć mi pewien sposób komentowania i konkretnych komentarzy treść.
Rozumiem nawet źródło tych przypadłości, bo przecież wszyscy chcemy by nasze treści trafiały do coraz większego grona odbiorców. Nie rozumiem jednak wybranych na nie lekarstw.
[fb_button]
Blog jest moim pasterzem
Dziwna przypadłość panuje wśród blogerów. Tracą oni w pewnym momencie swoje dane osobowe.
Nie mamy już Asi Kowalskiej, mamy „www.Life of Asia.com.pl.wordpress.blogspot”.
Dlaczego myślicie, że taki sposób podpisania swojego komentarza jest dobrym pomysłem? Liczycie na utrwalenie nazwy Waszego bloga i faktycznie ją utrwalacie, ale w bardzo złym kontekście.
Najgorsze, i właśnie to powstrzymywało mnie tak długo przez napisaniem tego materiału, że bardzo często osoby mające takie nazwy profili piszą wartościowe komentarze. To nie są spamerskie treści, nachalna reklama w tekście. Nic z tych rzeczy – jedynie ich imię i nazwisko „nieco” odbiega od tradycyjnego. Nawet wówczas nie wiem, jak mam się zwrócić do tej osoby!
Istnieją pewne wyjątki, które rozumiem, np. komentowanie posta na FB, w którym została wspomniana nasza strona. Jednak już komentowanie jako blog, marka czy sklep internetowy pod postem, który nie „wywołuje nas do tablicy” jest dla mnie niezrozumiałe.
Wiem, że wszystkie poradniki blogowe i posty dotyczące rozwoju blogów i stawiania pierwszych kroków w blogosferze głoszą, że należy udzielać się na innych blogach. To się wszystko zgadza! Jednak czy widzieliście gdzieś napisane w tych materiałach, że macie udzielać się jako twór w postaci adresu internetowego czy nazwy swojej strony?
To wy macie się udzielać, a nie bezosobowa nazwa, która bije po oczach nie zapewniając Wam reklamy, a złą sławę.
„Zapraszam do mnie”
Byłam przekonana, że to rzeczywistość blogów sprzed kilku lat, a jeśli obecna to skoncentrowana wokół nastoletnich blogów na darmowych domenach blogspota.
„Nic bardziej mylnego”!
Forma nieco ewoluowała, bo pojawia się w towarzystwie jednego dwóch zdań przed tym „najważniejszym”.
I tak oto czytam sobie komentarz, zastanawiam się co odpiszę i BUM – „Zapraszam do mnie” czai się na samym końcu i mnie szczuje.
Nie chodzi o to, że nie lubię być zapraszana w gości. Niekoniecznie natomiast lubię, gdy to zaproszenie wieszane jest na drzwiach do mojego domu i mają go zobaczyć wszyscy potencjalnie zainteresowani.
To nie jest ok.
Wchodząc na czyjąś stronę to Wy jesteście w gościach. Nie wchodzicie z transparentem i logotypem przyklejonym do czoła.
Jesteście „Asią Kowalską” i możecie zaprezentować się i poznać moich innych gości, ale nie kłujcie ich wizytówkami w oczy!
Linkowe party.
Na wielu blogach istnieje coś takiego jak wpis, w ramach którego możecie podzielić się odnośnikami do swoich konkretnych postów z danego zakresu czasowego lub o określonej tematyce. Przyjęło to nazwę „linkowe party”.
I super. Można podzielić się swoją twórczością, poznać inne ciekawe miejsca w sieci, wymienić się komentarzami.
Takie akcje powstały w miejsce dodawania linków do swoich wpisów, stron, innych miejsc w sieci w treści komentarza bądź w ramach podpisu do komentarza.
Komentowanie na innych blogach z umieszczaniem linków w treści komentarza jest bardzo passe, faux pas i generalnie jest szczególnie beznadziejną próbą zwrócenia na siebie uwagi i przyciągnięcia czytelników.
Promując siebie w taki sposób już nawet nie ukrywacie po co weszliście na dany wpis i komentujecie jego treść. Liczy się tylko Wasz link i ilość kliknięć, jaką uda się w niego zebrać.
Nie idźcie tą drogą.
Nie tak, czyli jak?
Kluczem do skutecznego udzielania się na innych blogach, które w dalszej perspektywie może Wam faktycznie przynieść typowo „blogowe” korzyści, nie jest jak najczęstsze eksponowanie swojej adresu internetowego.
Powinniście spojrzeć na komentarze na blogach nie jak na formę promowania swojej strony, ale możliwość wyrażenia siebie i swoich poglądów, podyskutowania na tematy Wam bliskie z osobami o podobnych do Waszych poglądach.
Chodzi o nawiązywanie wartościowych relacji i faktyczne poznanie drugiego człowieka.
Uwierzcie mi, blogerzy naprawdę sprawdzają kim jest osoba, która pozostawia na ich stronie wartościowe komentarze, z którą można wymienić poglądy i podyskutować, a nawet taka która sprawi blogerowi jakąś przyjemność (tak, oczywiście, że blogerzy są próżni, to najzwyklejsza ludzka cecha!).
Robicie sobie samym niedźwiedzią przysługę zamieniając możliwość zaprezentowania siebie w nachalną reklamę sprawiającą, że Wasze imię zaczyna się od „www”. Takiego bloga nikt nie chce sprawdzać, dla zasady.
[fb_button]
Co najbardziej Was irytuje w blogowych komentarzach? A może kompletnie nie zwracacie uwagi na nazwy, zaproszenia, linki?
Mam nadzieję, że mój tekst skłoni tych z Was, którzy mają na sumieniu powyższe przypadłości, do zmiany swych nawyków i pomysłu na promocję.
Macie coś wartościowego do powiedzenia – róbcie to pod swoimi imieniem!