W maju minionego roku opublikowałam post 5 rzeczy, których chciałabym nauczyć się w tym roku.
Był to materiał, w którym podzieliłam się z Wami swoimi planami zdobycia konkretnej wiedzy lub rozwinięcia w sobie kulejących umiejętności.
Publikacja tego materiały miała być przede wszystkim dla mnie podsumowaniem tego, co chcę osiągnąć, ściągawką w chwilach pogubienia i motywatorem do działania. Bo przecież skoro się tak publicznie zobligowałam to nie wypada później zamieść tego pod dywan!
Co z tego wyszło 6 miesięcy później? Zobaczcie!
Grafika, Rysowanie, Magia
Zależało mi na rozwinięciu w sobie umiejętności plastyczno graficznych głównie po to, aby móc dzielić się z Wami coraz to nowymi pomysłami na plakaty i inne darmowe materiały.
Prawda jest taka, że nieustannie uczę się tworzenia grafiki, jej dopracowywania i składania w jedną całość początkowo przypadkowo wyglądającego zarysu.
Nie znaczy to jednak wcale, że nie jestem zadowolona z tego, co przez te sześć miesięcy zrobiłam. Wręcz przeciwnie!
Zaprzyjaźniłam się z programami graficznymi i cieszę się z tych umięjętności, które rozwinęłam. Wiem jednak, że jeszcze sporo mogę się nauczyć i poprawić jakość materiałów, które ode mnie otrzymujecie.
I taki też jest plan!
Kreatywność
Pisząc o kreatywności te kilka miesięcy temu wspomniałam, że jest to punkt trochę „oszukany”, bo kreatywności nie można traktować jako coś coś się „umie”.
Zgadza się z tym w całej rozciągłości. Kreatywność to nieustanny proces. To sposób myślenia, sposób działania, patrzenia na sprawy, problemy i zadania do wykonania.
Poza ćwiczeniami, które realizowałam znalazłam sobie też nowy sposób to rozwijanie kreatywności i budzenie w sobie dziecka.
Koloruję – kredkami, farbami, pisakami, flamastrami. Siadam na kilkanaście minut do zajęcia, które dla wielu jest bezsesowne, a które mnie wycisza i otwiera na nowy sposób patrzenia na stare problemy.
To jednak nie koniec mojej przygody z kreatywnością! Coraz bardziej skłaniam się spróbowania doodlowania, handwrittingu i tworzenia zeszytów zdjęciowo rysunkowych dokumentujących codzienność (projekt life).
Widzę w tych zajęciach nie tylko ogromny potencjał rozwoju swojego kreatywnego oblicza, ale też i stworzenia świetnych pamiątek na przyszłość!
Czy jestem dzisiaj bardziej kreatywna niż 6 miesięcy temu?
Ciężko mi to zmierzyć.
Gdybym jednak miała ocenić poziom mojej kreatywności w oparciu o zdjęcia, jakie zrobiłam, posty, które napisałam i materiały, jakie Wam udostępniłam widzę, że zrobiłam milowe, wręcz, kroki!
Można wiele chcieć osiągnąć, mieć do tego wszelkie niezbędne narzędzia i umiejętności.
Kreatywność jednak dodaje nam tego „czegoś”, co sprawia, że znajdujemy świeżość w mało ekscytujących pomyśle, rozwiązanie w sytuacji, która wydawała się być bez wyjścia i potencjał na pozornie straconej pozycji.
Widząc, jak wiele kreatywne myślenie przyniosło korzyści w moim życiu, staję się oficjalnie Ambasadorką Kreatywności!
I mianuję się nią sama, bo właściwie to czemu nie?! ;)
W 2016 roku będę namawiać i pokazywać Wam, jak świetne możecie osiągnąć rezultaty wpuszczając do swoje codzienności kreatywność właśnie.
Podstawy Coachingu
Punkt, w trakcie pisania o którym powinny rozbrzmiewać fanfary! ;)
Chciałam poznać podstawy coachingu, upewnić się w decyzji o planowanych wówczas studiach podyplomowych i wyciągnąć z tej dziedziny coś, co wesprze mój własny rozwój osobisty.
A co z tego wyszło?
Jestem w trakcie studiów podyplomowych i kursów, przerobiłam masę coachingowych materiałów i niemal każdego dnia uczę się tego, czym coaching jest i jak go praktykować.
Postawiłam też przed sobą kolejne wyzwanie i przygotowuję się do międzynarodowej akredytacji jednej z organizacji zrzeszających coachów.
W tym roku nie tylko drastycznie pogłębiła się moja wiedza, umiejętności i świadomość tego, czym jest coaching, ale rozpoczęłam też pracę jako coach!
Pracuję obecnie z kilkunastoma klientami i każda kolejna rozmowa utwierdza mnie w przekonaniu, że wybrałam dla siebie dobrą drogę.
Systematyczność
Szczerze powiedziawszy jest to umiejętność, którą rozwinęłam w sobie w najmniejszym stopniu jeśli miałabym porównać ją do pozostałej 4-rki.
Niby stałam się o wiele bardziej systematyczna i uporządkowałam listę swoich zadań do, czasem nawet i codziennej, realizacji.
W większym stopniu sądzę jednak, że nie tyle rozwinęłam w sobie systematyczność ile została ona na mnie wymuszona przez wcielenie w życie kolejnego punktu, czyli „Doprowadzanie spraw do końca”.
Regularnie więc uczyłam się, rozwijałam, poprawiałam swoje umiejętności, ale też i pisałam dla Was.
Nie działo się to jednak dlatego, że postanowiłam być systematyczna, ale dlatego, że stwierdziłam, że najwyższa pora dokończać rzeczy, które się zaczyna!
Gdy spojrzę na to w ten sposób to przychodzi mi do głowy myśl, że zhackowałam samą siebie!
I całe szczęście, że tak to sobie wymyśliłam.
Gdybym miała zacząć być systematyczna dla systematyczności samej w sobie pewnie niewiele by z tego wynikło! ;)
Doprowadzanie spraw do końca
Moją ogromną zaletą, że tak nieskromnie napiszę ;), jest umiejętność wymyślania pomysłów. Masy pomysłów. Na wszystko.
Jak możecie się już domyślić bardzo łatwo ta ogromna zaleta może stać się jeszcze większą wadą.
Miałam milion pomysłów, kolejny milion rozpoczęty i kolejny milionik nowych kiełkujących i czekających na światło dzienne.
Czy któryś z nich ujrzał to światło dzienne?
Promil. I to w takiej formie, która kompletnie mnie nie satysfakcjonowała.
Trudno oczekiwać jednak świetnych efektów z robienia czegoś, co jest porzucane na rzecz kolejnego, cudownego pomysłu!
Stwierdziłam więc w końcu, pisząc wprost, że albo robię, albo nie robię.
„Do or do not. There is no try”, jakby to powiedział Yoda.
Kiedy chciałam się za coś zabrać to przed podjęciem decyzji o starcie działania analizowałam na chłodno, czy warto, czego to ode mnie wymaga, co mogę zyskać i co potencjalnie stracić.
Dopiero po tej analizie podejmowałam decyzję czy się na coś „piszę” czy też nie. Gdy jednak już ją podjęłam to nie było odwrotu – w końcu postanowiłam, że działam, że ma być zrobione, że chce to zrobić więc teraz wystarczyło tylko właśnie przeprowadzić wszystko krok po kroku.
Bez wymówek.
Okazało się, że ta strategia przyniosła faktyczne korzyści!
Efekty doprowadzania do końca kilku pomysłów, które pojawiły się w mojej głowie mogliście również i Wy obserwować w minionych miesiąca na blogu – pojawił się newsletter, sporo darmowych materiałów do pobrania, odbyła się kolejna akcja BookAThonu.
Kolejne z zalet doprowadza spraw do końca zobaczycie już niedługo.
W pierwszym kwartale tego roku planuję bowiem publikację dwóch kursów i powiązanych z nimi ebooków. Na pierwszy ogień pójdzie temat blogowania dla początkujących!
Znajdą się jacyś zainteresowani? ;)
Przyznam Wam, że z wielką przyjemnością wróciłam do swojej publikacji z połowy 2015 roku. Dobrze jest móc spojrzeć na siebie, swoje spisane oczekiwania i nadzieje.
Zestawienie tych oczekiwań z faktycznym podsumowaniem tego, co się udało i co dzięki temu osiągnęłam dodało mi wiele siły we własne możliwości i sprawiło, że dobrze wspominam minione miesiące.
Mimo, że pod względem wydarzeń w życiu rodzinno osobistych był to rok ogromnie ciężki i bolesny.
Jakie rzeczy Wy planowaliście rozwinąć w sobie w minionym roku?
Co się udało i przyniosło Wam najwięcej satysfakcji, a czego macie niedosyt i przenosicie na 2016 rok? :)