W minionych dniach obejrzałam dwa, bardzo interesujące filmy. O kobietach, pozornie bardzo się od siebie różniących, a równocześnie tak podobnych.
Były to „Żelazna Dama” oraz „Joy”.
Opowiedziane w nich historie w połączeniu z doświadczeniami kobiet, z którymi pracuję na co dzień sprawiły, że poczułam ogromną potrzebę przypomnienia sobie, przypomnienia Wam o tych dziewczynkach, młodych kobietach, które wierzyły, że mogą wszystko.
O nas samych.
[fb_button]
Im słabsze nasze własne poczucie wartości, codzienna pewność siebie tym łatwiej jest na nas wpłynąć, zniechęcić nas, odciągnąć od realizowania naszego planu.
Im słabiej same wierzymy, że nam się uda tym łatwiej jest nam wymyślać coraz to nowe wymówki, „niedasię” i powody, dla których zaczniemy od jutra, od za tydzień, od za 10 lat.
Pewność siebie i poczucie osobistej wartości nie tylko stanowi ochronę przed niekorzystnym wpływem zewnętrznym. Ona nas też chroni przed nami samymi.
Nie można więc udawać, że pewność siebie jest nieistotna, pomijać jej znaczenia i doszukiwać się miliona powodów na to, dlaczego nie działamy.
Pewność siebie to bardzo mocna podstawa do tego, aby dalej pracować nad własnym rozwojem. Bez niej, jak bez solidnego fundamentu, mozolna praca nad sobą może pójść na marne.
Prawda jest jednak taka, że nie musimy w sobie budzić, tworzyć i budować od zera pewności, że nam się uda, że możemy wszystko i że nie ma rzeczy niemożliwych.
Wystarczy, że sobie ją przypomnimy!
Przecież już byłaś w stanie, w którym działałaś mimo powątpiewających głosów dookoła.
W stanie, w którym działałaś nawet wtedy gdy na początku się nie udawało.
To lata Twojego dzieciństwa, lata dorastania i stawania się kobietą.
Tylko część z nas może mieć za sobą traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa, które obdzierają nas z tego naiwnego przekonania i wiary we własne siły. Wówczas faktycznie rozpoczynamy pracę u podstaw.
Ale, ale! Dlaczego naiwnego?
Czy to z tymi dziecięcymi przekonaniami jest coś nie tak czy też nami, tak dorosłymi i odpowiedzialnymi?!
W którym momencie zaczynamy częściej wierzyć w to, że nam się nie uda zamiast w to, że się uda?
Możemy doszukiwać się powodów, winnych, oskarżać bezlitosną w swoich ocenach młodzież, promujące złe wzorce mass media, nauczycieli, którzy w pewnym momencie za mocno dokręcili nam śrubę czy brak wsparcia najbliższych dla naszych pomysłów.
Możemy zwalić na dowolną z wymienionych rzeczy, albo na milion nowych, winę i pożałować siebie. Podobno kiedyś komuś to pomogło.
Możemy też zamiast tej sesji umartwiania zafundować sobie przebudzenie, powrót do korzeni i sesję rozmowy z samą sobą.
W co wierzyłyście, co chciałyście osiągnąć, jakie przekonania popychały Was każdego dnia do działania?
O czym pamiętać w codzienności, aby nie dać się jej przytłoczyć?
Zapytajcie o to wszystko te pewne siebie dziewczynki i młode kobiety, które nie poddawały się na pierwszym wyboju!
Oczywiście, z dorosłością wiąże się też szereg zalet! Sama nie zamieniłabym jej na moje nastoletnie lata, mniejsze poczucie niezależności i paradoksalnie o wiele większą ilość tego, co „muszę”, a nie „chcę”.
Jednak nie warto zachłystywać się dorosłością na tyle, by zapominać o tym, co dobrego jest w naszych dziecięcych i nastoletnich latach. W tych chwilach, w których czułyśmy, że możemy wszystko, że osiągniemy co tylko nam się zamarzy i że życie należy do nas, a nie my do życia.
Drogie Kobiety! Pamiętacie jeszcze te małe dziewczynki, te stojące u progu dorosłości kobiety?
Co one dziś powiedziałyby o Waszym życiu, odwadze, wyborach, obawach?
Może warto wsłuchać się w ich wskazówki, warto ponownie dopuścić je do głosu!
[fb_button]