fbpx

Na przestrzeni ostatnich lat wiele zmieniło się jeśli chodzi o świadomość dotyczącą przydatności stawiania przed sobą celów i układania planów do zrealizowania.

Wiele z Was zdążyło też opanować do perfekcji, zamieniając wręcz w sztukę, układanie planów, list, tworzenie celów.

 

I tylko czasem przychodzi to rozczarowanie i gorycz. Okazuje się, że samo zapisanie nie załatwia sprawy. Ułatwia, owszem, ale jest dopiero początkiem.

 

Co zrobić gdy mimo chęci, starań i prób nie wychodzi?

To zależy. O tym od czego i dlaczego będzie dzisiejszy wpis.

 

Znajdź słabe punkty

Najgorsze, co możesz zrobić gdy nie powiodą się Twoje plany to załamać się i nie podjąć żadnego nowego wyzwania przez kolejne tygodnie.

To, że plan się nie udał, a cel nie został zrealizowany może stać się dla Ciebie źródłem informacji i wskazówek na przyszłość.

 

Musisz jednak dać sobie szansę na to, aby tak się stało! Przeanalizuj więc:

  1. Co zyskałabyś po zrealizowaniu planu, a z czego musiałabyś zrezygnować? Jak oceniasz ten zakładany obraz – odnalazłabyś się w nim?
  2. W jakim stopniu stworzony plan łączył się z rzeczywistością, czyli Twoimi regularnymi obowiązkami, umiejętnościami i czasem, jaki masz do dyspozycji?
  3. Wykonaj analizę stworzonego planu wykorzystując Metodę Disneya – klik.
  4. Który z punktów planu wykonałaś jedynie pobieżnie, bez przykładania do niego większej wagi. Jak zmieniłaby się sytuacja gdybyś wykonała go z większą uwagą?
  5. Czyja pomoc ułatwiłaby Ci wykonanie planu?
  6. Mając jakie umiejętności i wiedzę mogłabyś zrealizować swoje zamierzenia?
  7. Kiedy możesz ponownie wdrożyć udoskonalony plan?

 

Te 7 pytań warto zadać sobie nie tylko gdy całość naszych zamierzeń się nie udała.

Będą one pomocne zawsze wtedy, gdy czujemy, że chociaż w części nasze plany nie poszły tak, jak tego chciałyśmy.

 

Zamiast tkwić w poczuciu rozczarowania lepiej znaleźć słaby punkt i lepiej „uzbroić” się na przyszłość lub wprowadzić korekty do obecnie realizowanego celu!

 

Odpuszczaj….

Gdy spotkają Cię życiowe sytuacje, w których będziesz czuła, że wolisz być przy swoich dzieciach, rodzinie, przyjaciołach – po prostu zrób to!

Oczywiście, obejmuje to wydarzenia bardziej doniosłe i wymagające uwagi niż, z pewnością bardzo przyjemny, grill ze znajomymi.

 

poranek

 

Uważam, że w życiu są rzeczy „ważne i ważniejsze”. Gdy w grę wchodzi zdrowie, życie, krytyczne sytuacje związane z bliskimi mi osobami lub ze mną stawiam to dobro na pierwszym miejscu.

Nie mam wówczas poczucia, że „tracę” cenny czas na pracę, rozwój i projekty – mam poczucie, że jestem w tym miejscu, w którym teraz jestem potrzebna i w którym powinnam być.

 

Odpuszczam więc tyle, ile mogę. Zostawiam to, co może poczekać i przekładam swoje plany na później.

 

…i nie odpuszczaj!

Kierowanie się zasadą „są rzeczy ważne i ważniejsze” bywa też niebezpieczne.

Może się to dla nas stać natychmiastowa wymówka i szybki plan ewakuacyjny gdy tylko przestanie nam się podobać praca, jaka na nas czeka.

 

Zachowaj sobie momenty, w których odpuścisz na naprawdę wyjątkowe wydarzenia.

Potraktuj tą zasadę jak urlop na żądanie.

W roku masz do wykorzystania tylko 4 dni takiego natychmiastowego wolnego. Gdybyś założyła, że możesz 4 razy w roku odpuścić, zwolnić, przenieść cel na później?

 

Nawet jeśli teraz, czytając moją propozycję, wydaje Ci się to dużo, to jestem pewna, że odpuściłaś już wiele razy w tym roku. O wiele razy za dużo i bez faktycznego powodu!

Jeśli tak nie jest to gratuluję i trzymam kciuki za Twoje kolejne sukcesy.

 

Dla danych statystycznych, i pewnie zaspokojenia Twojej ciekawości ;) , sama musiałam odpuścić w tym roku dwa razy. W obu przypadkach są to wydarzenia, które zdecydowanie nie należą do codziennych i w obliczu których nie widziałam innej opcji jak przedłożyć te sprawy nad moje plany zawodowe.

 

Bo dobrze mieć swoje priorytety i wartości, dobrze jest też móc się im poświęcać bez wyrzutów!

To będzie możliwe tylko wtedy gdy odpuszczanie nie będzie Twoją codziennością, a z porażek które napotkasz nauczyć się wyciągać lekcje!

 

 

Jak Wy podnosicie się z porażek i niezrealizowanych planów?

Co Wam pomaga a z czego planujecie zrezygnować tak, by nie sabotować samych siebie?