fbpx

Blogowanie stało się zajęciem niemalże mitycznym. Spora część tych, którzy nie blogują tęsknym okiem spoglądają na blogerki i blogerów przekonani o cudowności ich codziennego życia.

Ci, którzy już blogują wysławiają pod niebiosa blogowanie samo w sobie jako zajęcie najlepsze na świecie. Aż na usta ciśnie się pytanie – jak społeczeństwo,i jego artystyczno kreatywni przedstawiciele, mogło funkcjonować bez blogosfery?!

Sama w przypływach euforii zadaję sobie to pytanie ;)

 

notes-konwalielg

 

 

Blogowanie jednak to nie tylko blask, chwała i uznanie zgromadzonej społeczności.

I nie mam tutaj zamiaru pisać o tym, jak ciężko pracują blogerzy nad swoimi tekstami czy zdjęciami. Blogowanie ma swoje ciemne strony, o niektórych mówi się często i gęsto, a o innych wcale.

 

 

1. Jesteś sam.

Niezależnie od tego, jak wielu masz czytelników, subskrybentów, folllowersów, fanów, itd. Niezależnie nawet od tego jak wiele blogowych znajomości i przyjaźni nawiążesz.

Siedząc przed pustą kartą, dokumentem w wordzie, otwartym nowym wpisem w wordpressie jesteś kompletnie sam.

Ze swoimi pędzącymi myślami, migającym kursorem i euforią mieszającą się z niepewnością.

 

zeszytkonwalielg

 

Nikt inny nie ponosi odpowiedzialności za to, co pojawi się na Twoim blogu. Nikt nie sprawdzi przygotowanej przez Ciebie treści. Nie ma absolutnie na kogo mógłbyś zrzucić winę za niepowodzenie projektu czy komu mógłbyś przekazać część swoich obowiązków.

Jesteś sam. W całym procesie tworzenia. Tłoczno zaczyna się robić dopiero w momencie gdy wypuścisz w świat swoje nowe dziecko.

 

 

2. Grasz w grę, w której nie są znane wszystkie zasady.

Blogosfera to twór, który nie wszystkich przyjmuje z jednakowym entuzjazmem.

Widownia bywa kapryśna. Nie obraźcie się tutaj drodzy czytelnicy, ale trafić w Wasze gusta i przewidzieć co „zaskoczy” tylko wydaje się proste.

W rzeczywistości to ruletka, w której często blogerzy narzekają, że wpisy, którym poświęcili najwięcej uwagi spotykają się z nikłym zainteresowaniem. Brylują z kolei te przypadkowe bądź najmniej angażujące autora.

 

nazwa-bloga-tablet-kwiaty

 

Przepisem na sukces nie jest nawet kilkuletnia obecność w blogosferze. Można działać już od 3,4 czy 5 lat i patrzeć jak „wymija” nas nowo pojawiający się na scenie bloger.

Działamy więc w obszarze, w którym pozornie znamy przepis na lubiany blog jednocześnie jednak co rusz odkrywając nowe zasady tego świeżego rynku twórców internetowych.

 

 

3. Jesteś krok od sukcesu. I krok od porażki.

Wizerunek blogera to coś, o czym coraz głośniej i gęściej mówi się na wszelkich prelekcjach, konferencja i pisze w poradnikach.

Jako blogerzy mamy w rękach swój wizerunek i możemy podkręcić go w dowolny, mogłoby się zdawać, sposób.

Wystarczy „jedynie” podejmować dobre decyzje biznesowe, tworzyć przemyślane treści i budować tym samym spójny, wiarygodny wizerunek.

 

biurko-klawiatura-sluchawki-enjoylg

 

Jednak nie wdając się w szczegóły, czy faktycznie jest to aż tak proste, pojawia się druga strona medalu. Równie niewiele potrzeba, by zrazić do siebie publiczność, podjąć o jedną współpracę za dużo, zareagować zbyt późno.

Wyjątkowo łatwo przepaść w czeluściach Internetu i dać się zapomnieć.

 

 

4. Czytanie o sobie prawd, półprawd i g***o prawd to codzienność.

Ok, o „hejcie” w blogosferze powie Wam wiele osób. Jednak jest to kwestia bardzo istotna do poruszenia w rozmowach z każdym, kto chce zdecydować się na bycie twórcą internetowym!

W ten świat nie warto wchodzić nie mając wyrobionego poczucia własnej wartości.

Oczywiście zawsze znajdą się Ci, sama często się w wśród nich znajduję, którzy powiedzą, że hejt to cena obecności w zawodzie niemalże publicznym, a już z pewnością eksponującym nasz wizerunek.

Czasem jednak może się okazać, że przeczytacie pewnego dnia jedno słowo, zdanie, uszczypliwość za dużo. Dobrze być więc przygotowanym psychicznie na wytykanie naszych błędów – i tych faktycznych i tych wyciągniętych z kompletnie bezsensownego toku myślenia hejtera.

 

blogówka

 

Nie warto brać tych uwag do siebie, zbytnio się nad nimi rozwodzić a już w szczególności się przez nie załamywać czy dołować. Większość z nich można zbyć żartem, pozostałe należy zwyczajnie usunąć ze swoich miejsc w sieci. Bo jak sama nazwa wskazuje, są to właśnie Wasze miejsca i macie prawo mieć w nich tylko i wyłącznie pochlebne komentarze

Zdarzą się też uwagi wyjątkowo zabawne. Sama przeczytałam niedawno o sobie, że „generalnie to fajna recenzja, ale za dużo mrugasz”.

I cóż mogę z tym zrobić? ;)

 

 

5. Mało kto odbierze Twój zawód pt.”bloger” poważnie.

To właściwie całkiem dobrze. Im więcej osób będzie patrzeć z niedowierzaniem na tą rosnącą grupę zawodową tym więcej czasu będzie miała ta grupa, aby sobie spokojnie rosnąć bez ogromnego tłoku w jej szeregach!

Jednakże w momencie, gdy zdecydujesz, że blogowanie ma zająć ważne bądź główne miejsce w Twojej aktywności zawodowej, musisz przygotować się na powątpiewające miny rodziny, przyjaciół czy znajomych ze studiów.

Moment, w którym z bloga zaczniesz czerpać korzyści finansowe większe niż z etatu, z którego zrezygnowałeś, nie nadejdzie szybko! A dopiero wtedy powątpiewający będą dopytywać, w jaki sposób doszedłeś do tak rewelacyjnych wyników.

Pytanie, czy jesteś gotów, by czekać tak długo?

 

Czujecie się dalej zachęceni do blogowania? ;) Jak Wy odbieracie to zajęcie i nowo powstałą grupę zawodową? 

Wszystkich blogujących zachęcam do podzielenia się swoimi doświadczeniami! 

 

 

Wpis powstał w ramach wyzwania blogowego Uli z bloga Urszula-Phelep.com