Przybyła! Jedna z gier, która jest na liście gier na które czekam < klik! Jestem już po pierwszej rozgrywce więc postanowiłam podzielić się z Wami moimi wrażeniami :)
Uwaga – w treści poniżej znajdziecie sporo spoilerów.
Fabuła i nowy bohater
Akcja gry rozpoczyna się na statku, na Morzu Karaibskim, w trakcie walki pirackiego statku, na którym znajduje się nasza postać, z Anglikami, w szeregach których znajduje się Assassyn.
Mamy pierwszy przedsmak żeglowania i prowadzenia walki na morzu, a więc tego, czego obawiałam się najbardziej w tej części assassyńskich przygód. Pierwsze działania na morzy pojawiły się w III części gry i szczerze mnie do siebie zniechęciły. Jednak muszę przyznać, że teraz przekonałam się do morskich akcji, a zasługą najpewniej jest wprowadzenie szeregu zmian do systemu sterowania i walki na statku.
W dalszej części gry również pozostajemy na Karaibach, co zapewnia rewelacyjne doznania wizualne, ja aktualnie buszuje po Hawanie.
Sam Edward James Kenway, bo tak nazywa się nasz bohater – pirat to rozrabiaka. Nie ma żadnego wyszukanego barwienia się w zabójstwo poprzez ukryte ostrze, przynajmniej na początku, czy tez otwieranie skrzyń poprze majstrowanie przy zamku. Zabija się bez ceregieli a skrzynie rozwala kopniakiem, ot co!
Dzięki stworzeniu fabuły w której nasz główny bohater jest doświadczonym piratem a assasynem dopiero może się stanie otrzymujemy do gry postać wyposażona w pełnie umiejętności. Jest to miła odmiana po niemrawym i topornym Connorze! Zastanawia jedynie skąd nasz główny bohater zna słynny assasyński skok wiary, ale być może będzie to wytłumaczone w dalszej części gry.
Swoją drogą zastanawiające ze Connor mając tak dynamicznych przodków był taka niedojda i mazgajem wręcz. Najwidoczniej geny to nie wszystko ;)
W pierwszych minutach gry zabijamy Assassyna, możemy więc mieć nieco mieszane uczucia do naszego nowego bohatera. Okazuje się jednak ze zabójstwo Assassyna wcale nie było takim złym posunięciem, bo naszemu piratowi udało się zabić zdrajcę assassynow. Brzmi coraz ciekawiej prawda? To jest właśnie mniej więcej moment, od którego gra zaczyna wciągać coraz bardziej :)
Piosenka przewodnia jest rewelacyjna i świetna wpasowana w klimat gry. Polecam zresztą bliższe poznanie zespołu Half Moon Run
Czas teraźniejszy w grze
Co ze światem zewnętrznym? Okazuje się ze znajdujemy się jako, jak do tej pory, bezosobowy i bez-twarzowy, Obiekt 17 we francuskim biurze Abstergo, które pracuje nad wprowadzeniem Animusa jako komercyjnego urządzenia pozwalającego na poznanie historii swoich przodków. Brzmi dość ciekawie prawda? Pewnie gdyby faktycznie takie urządzenie pojawiło się na rynku zdobyłaby wielu fanów ;)
A co z Desmondem? Cóż, na doszłam jeszcze nawet do połowy gry, ale wszystko wskazuje na to ze poświęcenie Desmonda w obronie ludzkości było ostateczne i śmiertelne w skutkach. We wstępie został on wymieniony jako 'niezwykle hojny dawca DNA’ dla Abstergo…
Inna sprawa, że biorąc pod uwagę wyczyny Abstergo z poprzednich części gry trzeba dość ostrożnie podejść do przedstawionej we wstępie historii. Bardzo prawdopodobne przecież, że historia o pracy nad komercjalizacją Animusa jest wymyślona po to by wyciągnąć z 'Obiektu 17′ nowe informacje po grzebaniu w DNA Desmonda Milesa. A może nawet i sam Desmond nadal żyje? Choć to chyba zbyt abstrakcyjna teoria, ale pogramy-zobaczymy ;)
Zadania
W przypadku rodzajów zadań, jakie mamy do wykonania Ubisoft trzyma się, znanego z poprzednich części, zestawu zadań w których śledzimy, podsłuchujemy, zabijamy, kradniemy i inne tym podobne ;) Jednak miłym zaskoczeniem jest przebieg zadań, nie są one bowiem, wbrew , jednostajne i nużące, co zdarzało się w części III.
W pewnym stopniu pojawiła się we mnie ta sama przyjemność gry jaka towarzyszyła rozgrywkom we wszystkich poprzednich, poza III ;), częściach.
Mechanika, Grafika i inne aspekty techiczne
Grafika cieszy oczy, jest klimat, są dopracowane szczegóły, jest realistycznie (na morzu aż za bardzo ;)!) Gra się bardzo przyjemnie i z wielką przyjemnością oddala się od głównych zadań by zwiedzić nieco więcej przygotowanego dla nas świata.
Sterowanie jest o wiele lepsze niż w poprzednich częściach. Kamera płynnie podażą za naszymi ruchami, nie występuje sytuacja z która często miałam do czynienia w poprzednich częściach gdy w trakcie walki gubiliśmy widok i przede wszystkim cel z powodu nie nadążającej kamery.
Równie dobre wrażenie wywarło na mnie odświeżone menu. Aż o menu głównego, po mapę, informację o trwających czy zakończnych zadaniach wszystko wygląda lepiej, jest bardziej czytelne i po prostu schludniejsze. Odniosłam też wrażenie, że powiększyli większość liter we wszystkich elementach, co jest dla mnie również ogromnym plusem ;)
Z ciekawszej i śmieszniejszej nowości w tej części – nasi wrogowie umieją pływać! W końcu w IV części gry okazało się, że nie tylko Assassyn jest w stanie posiąść tą niezwykłą umiejętność ;) A pewnie część z Was pamięta, że w pierwszej części nawet i Altair ginął po kontakcie z wodą :D
To by było na tyle. Zapraszam Wam również na pierwsze wrażenia z gry widziane męskim okiem => MatBlog.pl Assassin’s Creed IV Black Flag, czyli czekając aż Obiekt 17 zwariuje…
Mieliście już okazję zagrać w Black Flag czy jeszcze wstrzymujcie się z zakupem albo czekacie na wersję PC?
Pełnowymiarowa recenzja pojawi się gdy zakończę grę. Stay tuned! ;) A ja wracam do Hawany!
Vel