Recenzja Assassin’s Creed Rogue chodziła mi po głowie już w trakcie grania jednak to tuż po skończeniu rozgrywki stwierdziłam, że koniecznie muszę podzielić się Wami tym tytułem. Wpływ na to miało wyjątkowo dobre, zaskakujące zakończenie całej gry, które de facto stanowi wstęp do rozwoju dalszych wydarzeń z historii assasynów!
Bez obaw jednak, nie będę zdradzać żadnych szczegółów fabuły, których nie poznalibyście już z jej oficjalnych opisów lub trailerów ;)
Tytuł nie skrywa w sobie żadnych nowości jeśli chodzi o sposób prowadzenia rozgrywki, walki czy chociażby opcje podstawowego menu, ekwipunku czy map. Jeśli jesteśmy głodni nowości i udoskonaleń musimy sięgnąć po Assassin’s Creed Unity.
O wszystkich elementach i szczegółach Assassin’s Creed Rogue rozpisuję się poniżej jednak muszę już we wstępie zwrócić uwagę na graficzną oprawę, jaka towarzyszy naszej rozgrywce.
Wyjątkową gratką jest umiejscowienie większej części historii w obszarze Północnego Atlantyku. Ogromne wrażenie robi zimowa sceneria z górami lodowymi, skutym lodem Atlantykiem, lądami pokrytymi śniegiem i cieszącymi oko zorzami polarnymi.
Ten zimowy klimat dodał rozgrywce sporo uroku i sprawił, że tym razem, w przeciwieństwie do Black Flag, przyjemnie pokonywało mi się morskie misje i wyprawy.
Shay Patrick Cormac – Assasyn/Templariusz/Łotr
Całość historii toczy się wokół Shaya Cormaca. To właśnie w jego postać przyjdzie nam się wcielić i jego decyzje poznawać.
Poznajemy go gdy jest w trakcie jednego ze szkoleń w klanie Assassynów. Na czele klanu stoi nikt inny, jak znany z trzeciej części Assassin’s Creed Achilles Davenport.
Młody assassyński adept rozwija swoje umiejętności i wypełnia kolejne przyznawane mu zadania. Wszystkie skupiają się wokół misji dotarcia do konkretnych Świątyń Prekursorów.
Misje kończą się sukcesem jednak przy okazji ich wypełniania giną setki niewinnych ludzi. W Shayu wzbudza to ogromne poczucie winy i kompletny brak zrozumienia dla sensu podejmowanych przez Assassynów działań. Wątpliwości młodego mężczyzny sprawiają, że podważa on zasadność działań swoich pobratymców. Tak otwarty sprzeciw nie spotyka się, delikatnie powiedziawszy, ze zbyt dobrym przyjęciem klanu zabójców.
Generalnie Shayem kierują słuszne pobudki, nieco naiwne ponieważ nie jest on wtajemniczony w głębszy sens działań assassynów, jednak nie można odebrać chęci ocalenia niewinnych istnień przed śmiercią jako karygodne. Zastanawiające pozostaje właśnie samo niewtajemniczonego Cormaca w sens działań Assassynów – dlaczego nie są przybliżane mu działania i ich skutki w szerszym wymiarze, dlaczego traktowany jest jedynie jako narzędzie, któremu nie należy się większe wytłumaczenie zasadności jego działań?
Dzięki przestawieniu historii z tej strony właściwie nawet zaczynam rozumieć jego przemianę i chęć dołączenia do przeciwnej strony, czyli dołączenie do Zakonu Templariuszy. Co zaskakujące, zostaje on w szeregi Templariuszy przyjęty dość szybko. Jednak tutaj myślę, że jest to specjalne zagranie właśnie Zakonu, które ma pokazać młodemu buntownikowi jak otwarci i przyjaźni są Templariusze i jak szczytne są ich cele.
Shay staje po drugiej stronie i skupia swoje działania wokół udaremnienia planów Assassynów dotarcia do kolejnych Świątyń Prekursorów. To właśnie wspomnienie tragicznych skutków, jakie przyniosło dotarcie do jednej z takich świątyń staje się jego motorem napędowym. Udaremnienie śmierci setek niewinnych osób popycha do działania po stronie Templariuszy i sprzeciwienia się dotychczasowym przyjaciołom bez doszukiwania się głębszego sensu działań swoich, Templariuszy i Assassynów.
Czy słusznie? Cóż, właśnie na pytanie co jest słuszne, a co nie stara się odpowiedzieć cała seria Assassin’s..
Kampania główna
Historia głównej kampanii skrywa przez nami wiele tajemnic i zaskakujących zwrotów akcji. Tłem wydarzeń jest wojna siedmioletnia, a dodatkowymi lokalizacjami m.in. Nowy Jork.
Miałam pewne wątpliwości, czy uda mi się wczuć w klimat zdrajcy assasyńskiego klanu jednak muszę przyznać, że silna wiara Cormaca w słuszność jego postępowania udzieliła się i mnie w czasie całej rozgrywki.
W głównej rozgrywce pojawiają się postaci, które znamy z poprzednich części Assassin’s Creed. Nie jest to specjalnie zaskakujące, ale z pewnością zaskakuje to, w jakiej formie się pojawiają. O ile do tej pory znaliśmy jedynie ich ciemne strony, teraz przyjdzie nam poznać ich łagodniejszą naturę. Być może ułagodzoną jedynie na potrzeby zdobycia i podtrzymania zaufania Cormana, ale jednak różnica w przedstawieniu tych, do tej pory czarnych charakterów, jest znaczna.
Rozczarowujący jest fakt, że dotychczas nieznane szczegóły działań Templariuszy dalej pozostają nieznane. O ile możemy zobaczyć ich innymi niż do tej pory, bardziej łagodnymi i momentami nawet ze szczytnymi pobudkami, to nie wnosi to zbyt wiele do naszej wiedzy na temat zasad ich działania, całej struktury i hierarchii.
Mimo wszystko kampania główna jest świetną historią, którą urozmaicają rewelacyjne widoki skutego lodem Atlantyku.
Całość naszych działań skupia się na pokrzyżowaniu planów Assasynom. Musimy robić to na różne sposoby – udaremnić transport, zniszczyć zapasy prochu, zabić konkretną postać. Wszystkim tym zadaniom przyświecać ma jeden cel, którego Cormac trzyma się kurczowo, a więc zniszczenie całego bractwa z obszaru Ameryki Północne i niedopuszczenie któregokolwiek z klanu Assassynów do dotarcia do kolejnej Świątyni Prekursorów.
Zadania poboczne
Wreszcie doczekaliśmy się nowych zadań pobocznych! Jest to miły powiem świeżości choć nie ma szaleństwa jeśli chodzi o ilość nowości ;)
Czekają na nas zadania m.in. wynikające z przechwytywania wiadomości przekazywanych sobie przez asasynów za pomocą gołębi.
Jeśli uda nam się złapać gołębia, co jest na racjonalnym poziomie trudności, a w wiadomości jaka przekazywał znajdzie się zadanie zabójstwa dla asasynów naszym zadaniem będzie ochrona celu zabójstwa.
Tu robi się już ciekawie, musimy wykorzystać swoje assassyńskie umiejętności i nawyki i znaleźć kilku asasynów polujących na naszego 'niewinnego’.
Wiecie, te wszystkie stogi siana, wspinanie się po dachach, ukrywanie wśród przechodniów i na ławkach – wyszukujemy wśród wszystkich tych miejsc naszych dawnych pobratymców i zabijamy ich. Bo właśnie takim człowiekiem teraz sie staliśmy.
Nie zabraknie jednak wśród zadań pobocznych dotychczasowych „standardów” czyli zbierania fragmentów Animusa, poszukiwania skrzyń z pieniędzmi oraz kompletowania innych zestawów i elementów. One faktycznie mogą po pewnym czasie nużyć jednakże mnie mimo wszystko przyniosły sporo frajdy ;)
Morskie wyprawy
Mimo, że w stopniu mniejszym niż w poprzedniej części Black Flag, nadal dużą rolę w tej odsłonie serii odgrywają podróże morskie. Musimy przeprawiać się przez oceany, pokonywać wrogie statki i wyzwalać napotykane na naszej drodze osady.
Choć tak naprawdę w dużym stopniu nie zawsze musimy ponieważ spora część zadań typowo morskich to zadania poboczne. Możecie więc pominąć je w swojej rozgrywce i skupić się tylko na głównej kampanii. W niej również znajdzie się miejsce na przeprawy morskie.
Odnoszę wrażenie ze sterowanie okrętem i całość nawigacji nim podczas bitw morskich została ulepszona w tej części gry. W przypadku ostatniego wydania Assassin’s Creed – Black Flag był spory problem ze sprawieniem by statek sie nas słuchał. W tej części nie ma z tym większych, dających się we znaki problemów.
Czy warto?
Mimo, że gra nie skrywa w sobie żadnych nowości jeśli chodzi o zasadę rozgrywki, ma również sporo powielonych schematów działań i zadań z wcześniejszego Black Flag, to wyjątkowo dobrze mi się w nią grało.
Nie tylko za sprawą wychwalanych już przeze mnie krajobrazów ;)
Rozgrywka wciąga właśnie przez inne spojrzenie na dotychczas przedstawianą nam historię klanu zabójców i możliwość poznania sylwetki zdrajcy wraz z niełatwymi momentami konfrontacji ze swoimi dotychczasowymi sprzymierzeńcami.
Najważniejsza jest tutaj fabuła, która zresztą odgrywa też ważną rolę w historii kontynuowanej w części Unity.
Skoro miałam już okazję przekonać się, jak to jest zostać Łotrem najwyższa pora na poznanie drugiej rozgrywki, jaką przygotowało dla graczy studio Ubistoftu. Może przygotuje później jakieś małe zestawienie?
Przede mną Assassin’s Creed Unity i urokliwy, choć nieco uroku odebrać mu może krew kapiąca z szabotów, Paryż! ;)
Dajcie znać czy i po którą część sami sięgnęliście i podzielcie się wrażeniami z rozgrywek! A może gracie aktualnie w inny, ciekawy tytuł?