To był szalony tydzień. Przeżyłam ogrom historii, wzruszeń, uniesień i pojawiło się w mojej głowie kilka bilionów myśli i spostrzeżeń przez te, wydawałoby się niepozorne, 7 dni.
Zapraszam Was do szybkiego podsumowania książkowego wyzwania. Przepraszam jednocześnie, że pojawia się ono tak późno jednak ślubne wydarzenia zawładnęły moim czasem na ostatnie 3 tygodnie ;)
Ukończone wyzwania czytelnicze:
Książka z czymś czerwonym na okładce.
„Pamiętnik Cathy” – Sean Stewart, Jordan Weismann.
Książka rewelacyjna jeśli chodzi o interakcje z czytelnikiem. Masa dodatków w postaci zdjęć, kartek, zapisów i wygląd książki jak faktyczny pamiętnik robi miłe wrażenie. Sama jednak fabuła mocno młodzieżowa i niesamowicie przewidywalna. Trochę swoją przewidywalnością zepsuła mi zabawę i klimat tajemnicy, ale warto było rozerwać się przy takiej lekkie lekturze.
Jedyne, czego żałuję to, że zabrałam tą przyjemność nastoletniej mnie. Myślę, że miałabym wtedy masę frajdy ;)
Książka z obrazkami.
Niestety również podłączam do tego wyzwania Pamiętnik Cathy.
Pierwotnie miała się tu znaleźć „Mama Muminków”.
Tytuł wybrany przez kogoś innego.
„Pozostawieni” – Tom Perrotta.
Książka, która skończyła się dla mnie o jakieś 100 albo 200 stron za wcześnie.
Serial w porównaniu do książki niestety rozczarowuje swoją drogą, ale to temat na inny wpis ;)
Książka, z kategorii po którą sięgałam najrzadziej w tym roku.
„Realizacja genialnych pomysłów” Scotta Belesky, która mimo początkowego przynudzania i oczywistości stała się powodem powstania kilkunastu stron notatek!
Książka i jej filmowa adaptacja. – 1/2 wyzwania ;)
Tutaj wybrałam „Służące” i jestem zachwycona tym tytułem.
Niestety nie udało mi się obejrzeć filmu na jego podstawie jednak już niedługo zestawie go z filmową adaptacją.
Postanowiłam więc wspaniałomyślnie zaliczyć sobie połowę wyzwania ;)
Łącznie przeczytałam 1319 stron.
Wow.
I ukończyłam 4 i pół wyzwań! Juhu! ;)
Pozostawiłam sobie te kilka „enterów” na upajanie się swoim triumfem ;)
Niestety nie udało mi się przeczytać wspomnianej wcześniej „Mamy Muminków” oraz serii .
Teraz grzecznie czekają w kolejne do nadrobienia :)
Generalnie jestem zadowolona z efektu tygodniowego maratonu czytelniczego. Czułam się trochę jak za czasów szkolnych gdy trzeba było nadrobić zaległe lektury lub w trakcie studiów gdy taka ilość książek przypadała na 1/4 sesji ;)
Polecam Wam udział w podobnych wyzwaniach i zmierzenie się z samym sobą!