Temat wraca do mnie jak bumerang. W rozmowach rodziną, w rozmowach na grupach, w postach blogowych i w komentarzach pod tymi postami.
W minionych tygodniach na trzech z trzech grup rodzicielskich, do których należę, również pojawił się temat tego, co osoby niewierzące i niepraktykujące mają „zrobić ze świetami”. Dla mnie sprawa wydaje się oczywista jednak wiele osób czuło się w obliczu tego tematu dość zagubionym. Na szczęście należę do grup dość wyselekcjonowanych, w których dba się o poziom dyskusji i nie doszło w nich do żadnych konfliktów na tle świątecznym. Pojawiły się po prostu pytania i wątpliwości odnośnie tego, jak zareagują na taki na nie innych układ rodzina, znajomi, inne dzieci.
W tym samym czasie pojawił się komentarz w dyskusji pod postem Wikilistki na temat jej świątecznych rodzinnych tradycji. Jedna z osób komentujących napisała, że najbardziej szanuje te niewierzące osoby spośród jej grona znajomych, którzy w czasie świątecznych dni w żaden sposób nie świętują. I to mnie mocno uderzyło. Z dwóch powodów.
Po pierwsze – co z tą chrześcijańską miłością do bliźniego skoro cieszymy się, że inni będą pozbawieni możliwości fajnego, rodzinnego spędzenia czasu?
Po drugie – nie ma to jak zagarnąć sobie święta, a potem zabraniać innym do nich dostępu. (Bo chyba wiecie, że ten 24 grudnia, choinka, nakrycie na stole to tak nie do końca mają wiele z Jezusem wspólnego? Ale, o tym będzie za chwilę.)
Stwierdziłam, że warto przybliżyć temat. Bo nagromadziło się wokół tego zimowo świątecznego okresu sporo mitów, cała masa „trzeba”, a teraz dołącza do tego „nie wolno” i „nie wypada”.
Dzielę się więc zarówno faktami, jak i moją osobistą opinią i praktyką w tym temacie. Pewnie nie mogliście się już jej doczekać. ;)
Na wstępie dodam też, że absolutnie szanuję wszystkie obrządki, ceremoniały, duchowy wymiar oraz każdy związany z nim zakaz lub nakaz. Nie oceniam ich i nie neguję. To są Wasze wybory i Wasze decyzje.
Jeśli będę odnosić się do umiejscowienia kalendarzowego świąt lub do tradycji, które przejęła religia katolicka, to ze względów historycznych, informacyjnych i jako przedstawienie niezaprzeczalnych faktów. Nie robię tego po to, by obrazić czyjekolwiek wierzenia i ważne w wymiarze duchowym wydarzenia.
Świętować czy przeczekać?
Święta Bożego Narodzenia to jeden z bardziej skomercjalizowanych okresów w roku. Można na to narzekać i ubolewać nad tym, można wyciągnąć z tej komercjalizacji to, z czym nam jest po drodze. W końcu jesteśmy dorośli i, przypominam, nikt nas do niczego nie zmusza.
To właśnie argument komercjalizacji tego okresu pojawia się u przeciwników świętowania przez ateistów. Zarzucają oni osobom niewierzącym, że świętują wyłącznie ze względu na wizualną atrakcyjność tego okresu i chęć „zgarnięcia” prezentów.
I teraz powiedziecie mi, co jest złego w tym, że przygotuje się dom w klimatycznym nastroju ze światełkami, dekoracjami i zimowymi akcentami. Nie widziałam, aby ktokolwiek z osób niewierzących zawieszał sobie na choince czy wieszał na ścianach dodatki nawiązujące do religii. W czym więc tkwi problem?
„Osoby niewierzące powinny w okresie świątecznym nie robić niczego związanego ze świętami i po prostu ten okres przeczekać” – uwielbiam to zdanie. Jest tak pełne absurdów, że aż nie wiem, od czego zacząć.
Dlaczego ktokolwiek miałby decydować o tym, czy i w jaki sposób dana osoba będzie spędzała trzy dni pod koniec grudnia każdego roku? Wiem, że wiele osób niewierzących lub niepraktykujących kompletnie nie obchodzi w żaden sposób świąt i dobrze im z tym, wiem też że spora ilość osób świętuje bez religijnego tła. Żadna z tych grup nikomu nie robi krzywdy, a z jakiegoś powodu to ta nieświętująca grupa zyskuje uznanie. Dlaczego? Bo to tak fajnie zabrać komuś opcję fajnego, rodzinnego spędzenia czasu? ;)
Tego typu komentarze pokazują też, jaką dawką niewiedzy wykazują się krytykanci. Świętowanie, konkretnie właśnie 24 grudnia, miało miejsce o wiele wcześniej niż miało ono związek z religią katolicką.
I prawda, być może dla wielu smutna, jest taka, że najbardziej widoczne elementy świąt, to i tak te, które nie są związane stricte z tą religią, a zostały do niej jedynie włączone.
Popularne świąteczne tradycje
Najpopularniejsze elementy świątecznych dni pojawiające się w domach to choinka, wigilijna kolacja, prezenty na „Gwiazdkę” czy nakrycie przy wigilijnym stole dla nieznajomego przybysza. To ich właśnie „odmawia” się niewierzącym osobom.
Żadna z tych tradycji nie jest „wytworem” chrześcijaństwa.
Choinka wywodzi się z ludowych tradycji „wiecznie zielonego drzewka”. Co ciekawe, samo oświetlenie drzewka miało odgarniać złe duchy, podobnie jak wszelkie na drzewku ozdoby miały być przed tymi złymi duchami talizmanem.
Chrześcijaństwo z kolei fakt oświetlenia choinki wytłumaczyło jako Chrystusa oświecającego pogan. (Takie tylko trochę naciągane. Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać.) Oczywiście stało się to dopiero w momencie gdy kościół katolicki choinkę zaakceptował, bo przez długi okres czasu nie był ku temu zbyt chętny.
Bardzo piękny zwyczaj pozostawiania dodatkowego nakrycia dla „nieznajomego przybysza” wywodzi się z dodatkowego nakrycia, owszem, ale dla „przybysza z zaświatów”. Zgodnie z wierzeniami pogańskimi 24 grudnia można było zobaczyć duchy bliskich zmarłych.
Przejdźmy teraz do samej wigilijnej kolacji 24 grudnia. Wigilię uroczyście obchodzą głównie kraje słowiańskie. Wiąże się to z pozostałością po świętowaniu w starosłowiańskie „Szczodre Gody” (inna nazwa to „Święto Godowe”).
To, co wówczas świętowano to przesilenie zimowe, które wówczas miało miejsce właśnie 24 grudnia (na początku naszej ery 25 grudnia, obecnie jest to 21 grudnia). Moment, w którym dnia zaczyna wreszcie przybywać i określano to mianem „zwycięstwa światła nad ciemnością”. Był to wieczór niosącym ludziom wiarę, nadzieję. Wieczór, w czasie którego dzieci były obdarowywane upominkami (!).
Wybranie dnia 25 grudnia jako daty Bożego Narodzenia miało na celu wyparcie tradycyjnych wierzeń i wprowadzenie w miejsce Szczodrych Godów ceremoniału szykowania się i wyczekiwania na narodziny Chrystusa.
To również ze Szczodrych Godów wywodzi się tradycja sianka po obrusem czy nawet kolędowania, które pierwotnie traktowane były jako życzenia urodzaju i pomyślności.
Wcielenie zachowań, jakie znane były od pokoleń w wierzeniach ludowych, pogańskich, było chrześcijaństwu „potrzebne”. Dzięki temu łatwiej było przejść do świętowania narodzin Jezusa skoro zdecydowania większość obrządków wokół tego świętowania była taka sama, jak to co znane było i praktykowane od lat.
Nie można jednak uparcie twierdzić, że osoby niewierzące nie mogą ubierać choinki, jeść wigilijnej kolacji czy obdarować się prezentami, bo to tradycje i zachowania katolickie. To tradycje wcielone do religii chrześcijańskich w sposób, jaki miał ułatwić jej szerzenie się.
„Zabranianie” osobom niewierzącym, niepraktykującym religii katolickiej kontynuowania tych tradycji, wybierania z nich najistotniejszych dla każdego elementów czy też radosnego rodzinnego spędzania czasu, jest zwyczajną obłudą.
Co powiedzieć dziecku?
Święta Bożego Narodzenia są dla dzieci wyjątkowo atrakcyjne, nawet wtedy gdy nie mają jeszcze pojęcia o tym, czy świętują przyjście na świat Zbawiciela czy po prostu spędzają super czas z rodzicami i mają największą w roku labę.
Jak więc można dzieciom tą radość odebrać? Pozbawić ich ciasteczek, światełek, prezentów i wieczornej, uroczystej kolacji?!
A kto powiedział, że trzeba dzieciom cokolwiek odbierać?
Nie widzę powodu, aby dzieci osób niewierzących miały, podobnie jak same osoby niewierzące, nie świętować w świąteczne dni. Jedyne, co warto dodać do tego świętowania to stopniowe wdrażanie dziecka w to, co się dzieje dookoła niego. Warto opowiedzieć swoim dzieciom, czym jest ten świąteczny czas dla naszej konkretnie rodziny, a czym może być dla innych rodzin. Opowiedzieć skąd pochodzą dane zwyczaje i dlaczego coś się w naszym domu pojawia.
Warto wytłumaczyć, jak te dni odbierają inne osoby, być może z grona naszej najbliższej rodziny czy przyjaciół, podając przykłady ich zachowań np. chodzenie na pasterkę czy dzielenie się opłatkiem.
Dziecko powinno wiedzieć, że okres świąteczny to czas na pielęgnowanie więzi rodzinnych i tych z najbliższymi osobami. To czas na docenienie siebie nawzajem i czerpanie radości z małych – wielkich chwil, na uroczyste spotkania z celebracją wspólnych momentów.
Dziecko powinno też wiedzieć, że w tym samym czasie, w którym my „tylko” pielęgnujemy rodzinne więzi, czerpiemy frajdę ze wspólnego czasu i wypoczywamy po mijającym roku, inni obchodzą również ważne dla nich w aspekcie duchowym, chwile.
To, na ile wejdziecie w szczegóły zależy od wieku dziecka. Polecam też przemyśleć wdrożenie w rozwój dziecka edukacji w obszarze istniejących religii i wyznań. To z pewnością ułatwi rozmowy o wszelkich tradycjach.
Nie widzę powodu, dla którego osoby niewierzące miałyby nie spędzić wspólnie, w gronie najbliższych przyjemnego czasu w świąteczne dni.
Uważam, że celebrowanie bycia razem, czerpania radości z chwil odpoczynku, obdarowania się upominkami i cieszenia przyjemnym nastrojem jest „wystarczającym” powodem do tego, by świętować!
Myślę też, że w wielu domach przydałoby się więcej cieszenia się sobą, a mniej pogoni za wszystkim tym, co koniecznie trzeba przyszykować, zrobić, pojechać, zobaczyć.
Jak Wy traktujecie świąteczne dni? Czy „pozwalacie” sobie na świętowanie i wplecenie pewnych tradycji, mimo że nie mają dla Was te dni wymiaru religijnego?
A może macie inny ode mnie pogląd i świętować powinni jedynie ci, dla których to święta związane z ich wyznaniem?
Dziękuję, że poswieciłaś czas na przeczytanie tego wpisu.
Mam nadzieję, że przyniósł Ci potrzebną wiedzę, cenne wskazówki, chwilę refleksji lub relaksu.
Możesz teraz:
- Dodać komentarz Pozostawić komentarz ze swoją opinią, włączyć się w dyskusję. Czytam wszystkie komentarze i odpowiadam na większość z nich.
- Udostępnić ten wpis. Jeśli uważasz, że warto było go przeczytać to podziel się nim z innymi!
- Śledzić mój FanPage aby otrzymać aktualne informacje na temat moich działań znajdziesz.
- Obserwować mnie na Instagram gdzie dzielę się obrazami mojej codzienności w postaci zdjęć i krótkich filmików.