Lipiec to masa wydarzeń i emocji. Były wyjazdy, te blogowe i nie tylko. Były spotkania, te blogowe i nie tylko ;)
Było sporo nadrabiania i zabijania czasu przez samotny prawie-tydzień. Były nowe nawyki, powroty do starych i małe sukcesy.
A wszystko to uchwycone na zdjęciach! Chodźcie podejrzeć te migawki :)
Wyjazdy, spotkania, lenistwo.
W lipcu w końcu odwiedziłam Poznań!
Na krótko, w gigantycznym upale i spędzając większość czasu na Blog Conference Poznań, ale przez ten krótki czas zdążyłam nawet całkiem polubić to miasto.
A przy okazji blogowej okoliczności mamy nawet wspólną fotę z zaskoczenia. Mateusz w swoim naturalnym środowisku ;)
Wielkiego zwiedzania Poznania nie było – swoją drogą konferencja, a swoją ogromny upał – ale takie urokliwe migawki udało mi się złapać.
Pyszności owocowo-makaronikowe! Jeśli będziecie w Poznaniu koniecznie odwiedźcie „Projekt Kuchnię”!
Przez kilka dni lipca Mateusz miał na głowie istny babiniec. Przyjechała do nas Anita Book Reviews oraz Ula – powstały nawet vlogowe ślady tej wizyty i jeśli jeszcze ich nie widzieliście to polecam:
Wyjazdy na błogie łono natury to okazja nie tylko do podziwiania widoków, delektowania się ciszą i dotleniania. To na dokładkę spotkania z Nelsoniskiem! :)
Nie ma czegoś takiego jak „nuda”.
W lipcu niemal tydzień musiałam spędzić sama.
I powiem Wam, że o ile takie kilka dni osobno w związku to może nawet i całkiem niezły sposób na zatęsknienie za sobą, to bardzo podziwiam pary, które w takiej rozłące muszą żyć na co dzień przez kilka miesięcy lub lat!
Przyznam jednak, że daleko mi było przez te kilka dni do stanu nudy. Generalnie ciężko jest mi sobie przypomnieć, kiedy ostatnio się nudziłam!
Jako dziecko potrafiłam wynajdować sobie sama zabawy i zajęcia i najwidoczniej tak mi już zostało ;)
Nadrobiłam zaległości typowo zawodowe, wreszcie obejrzałam najnowszy sezon House of Cards i robiłam sobie codziennie mini-spa ;)
10 lat minęło jak jeden dzień.
Wakacje to miesiące z bardzo fajnymi rocznicami.
Pierwsza z nich, ta lipcowa właśnie, była obchodzona przez nas po raz 10!
Nie mam pojęcia, kiedy ten czas minął. Kompletnie nie czuję tych lat i tak sobie myślę, że to chyba nawet dobrze ;)
Dzień dobry 5 rano.
Kiedy codziennie się uczymy, studiujemy czy pracujemy na etacie mamy nałożone ramy czasowe, których musimy się sztywno trzymać.
Takie ramy czasowe ostatnio miałam nałożone w liceum. Po skończeniu szkoły średniej jedyne ramy, które się pojawiały były wyłącznie tymi, które sama na siebie nakładałam.
Bywało przez lata raz lepiej, raz gorzej z moją samodyscypliną. Zaliczyłam i kładzenie się spać o 4 nad ranem z późniejszą pobudką w okolicach 7, jak i rozpoczynanie dnia od regularnej pobudki o 8 po mniej więcej 7-8 godzinach snu.
Nie udawało mi się jednak, jak do tej pory, nałożyć na siebie takich ram, które dałyby mi możliwość cieszenia się nieśpiesznym porankiem. Zawsze wszystko w pośpiechu, na „już”, bo przecież klient czeka, maile już spływają, telefony zaczynają dzwonić.
W lipcu, poza drobnymi wyjątkami, mój dzień zaczynał się w okolicach 5/6 rano! Nie mogę się nacieszyć z ilości czasu, jaką daje mi tak wczesne wstawanie.
Nie zawsze tak samo łatwo się wstaje i nie zawsze tak szybko zbieram się po obudzeniu.
Jednak świadomość, że w okolicach 9-10, mam już za sobą „ogarnięcie się”, śniadanie i najczęściej co najmniej jedną sprawę z listy zadań za sobą dodaje mi skrzydeł i ogromnego kopniaka do porannego wstawania!
Zobacz wpis: Jak pokochać poranne wstawanie?
Kawa kontratakuje.
Tuż po punkcie o wczesnym wstawaniu pojawia się punkt z kawą. Przypadek? ;)
Wbrew pozorom nie piję kawy po to, by się obudzić.
Kawa pojawia się u mnie mniej więcej 2-3 razy w tygodniu w przeciągu 2-3 godzin po obudzeniu, najczęściej już gdy jestem gotowa do działania. Przy przeglądaniu maili, sprawdzaniu planu dnia czy porannym podczytywaniu.
Dodaje mi dodatkowego kopniaka, najbardziej chyba mentalnego, a poza tym przy okazji robię sobie taką mini przerwę przed codziennymi zadaniami. Prawie lifehack! ;)
Jak Wam minął lipiec? Powróciliście do jakichś starych nawyków, wypracowaliście nowe, a może macie na koncie sukcesy do świętowania? Pochwalcie się! :)