fbpx

Pierwszy raz na określenie „wydobyciny”, jako zamiennik na cesarskie cięcie, natrafiłam przed pierwszymi urodzinami mojej córki. Trochę symbolicznie, bo szykowałam właśnie jej przyjęcie urodzinowe na roczek.

Zdanie to zostało opublikowane w formie zrzutu ekranu z jakiegoś nieznanego mi forum na jednej z rodzicielsko macierzyńskich grup na Facebooku. Określenie wydobyciny pojawiło się w kontekście mówienia o urodzinach jakie obchodzą dzieci kobiet, które urodziły poprzez cesarskie cięcia. Internetowe znawczynie tematu głosiły, że dzieci urodzone w ten sposób nie obchodzą urodzin tylko wydobyciny.

Widzicie to? „Obchodzą „wydobyciny”, a nie urodziny!

Zanim przejdę do sfery emocjonalnej i odkrywającej karty tego, czym tak naprawdę jest cesarskie cięcie, skupmy się na semantyce, skoro tak ważne stało się dla części kobiet odpowiednie nazewnictwo. ;)

 

Jak podaje Słownik języka polskiego PWN :

narodziny

1. «powstanie, pojawienie się czegoś»

2. «przyjście na świat»

 

Jak widzicie słowo to nie jest obwarowane wymogami zaliczenia do grona „narodzonych”, zamiast „wydobytych”, jedynie tych dzieci, które rodzone były naturalnie, najlepiej na łonie natury, bez środków medycznych i przy relaksujących dźwiękach oceanu, no…w drodze wyjątku, przy szumie lasu.

Nie wiem, kto zapoczątkował funkcjonowanie słowa „wydobyciny”. Musiała gdzieś, kiedyś być przecież ta pierwsza osoba, która wpadła na tak cudowny pomysł i podzieliła się nim ze światem. Na forum internetowym. W zaciszu swojego domu. Ciesząc się z poziomu swojej elokwencji.

Ta osoba na 99% była kobietą. Inną matką, która ma na swoim koncie lepsze i gorsze chwile w macierzyństwie.

 

[fb_button]

 

„Wydobyciny” wróciły do mnie wczoraj. Zobaczyłam komentarz pod zdjęciem jednej z vlogerek spodziewających się dziecka. Brzmiał on tak:

 

 

Wypowiadająca się osoba w dalszej dyskusji poruszyła kwestię bezproblemowości cesarskiego cięcia. „Cesarskie cięcie nie boli. Nie można więc mówić o żadnym porodzie. Co innego ból po, ale to już inna historia.”

 

Z powodu tych słów dopiero się oburzyłam. Nazywanie porodu „wydobycinami” wcześniej jeszcze mnie trochę bawiło, trochę uważałam że jest żałosną próbą podbudowania siebie i minimalnie tylko wywoływało przykre wspomnienie, że ja nie mogłam spróbować inaczej.

Jednak moment, w którym kobieta nie mająca pojęcia o cesarskim cięciu wypowiada się na temat tego, czy ono boli czy też nie i na tej podstawie chce przyznawać dzieciom z CC „prawo” do obchodzenia narodzin to było już zbyt wiele!

 

Wokół cesarskiego cięcia krąży wiele nieporozumień. Również i w mojej rodzinie miałam osoby, które faktycznie szczerze cieszyły się, że w taki sposób rodziłam i ominął mnie nieprzyjemny poród naturalny. Oczywiście, wszystko zalezy też od własnych doświadczeń – jeśli miało się lub słuchało o porodzie z lat 60., 70. czy 80. w którym wszystko, co mogło szło nie tak, jak trzeba to może CC jawi się jako rozwiązanie idealne. Daleko mu jednak do takiego.

O medycznych aspektach tego, jak bardzo niebezpiecznie jest cesarskie cięcie pisała Nicole Sochacki Wojcicka, znana jako Mama Ginekolog, w tym poście. Nie będę wchodzić w kompetencje lekarza i się na ten temat wymądrzać więc odsyłam Was do Jej tekstów.

 

Przybliżę Wam poród przez cesarskie cięcie od strony pacjentki. Do wypowiedzi zaprosiłam również kobiety, które zareagowały na poruszenie przeze mnie tematu „wydobycin” na jednym z insta stories.

Sama poród przez cesarskie cięcie wspominam w, delikatnie powiedziawszy, dość nieprzyjemny sposób.

Przyznam że kompletnie nie byłam gotowa na CC. Ewentualność porodu w ten sposób pojawiła się dopiero w trakcie kilkutygodniowego pobytu w szpitalu i była to konieczność, która miała na celu ratowanie życia życia mojego i mojej córki. Nie wiedziałam czego spodziewać się jeżeli chodzi o cesarskie cięcie, wiedziałam jedynie że bardzo żałuję tego, że nie mamy nawet szans na poród naturalny.

Procedura cesarskiego cięcia daleka jest od tego co opisują znawczynie internetowe, wiele jest też osób, które w dobrej wierze, słysząc o planowanym cesarskim cięciu mówią, że to nawet i lepiej, że taki poród będzie szybszy, łatwiejszy, mniej skomplikowany. Nie mogliby oni mylić się bardziej.

 

Poród przez cesarskie cięcie nie niesie ze sobą nieprzyjemnych doświadczeń „tylko” po porodzie. Choć konsekwencje „po” ciągną się latami i sama ich doświadczam. CC jest bardzo nieprzyjemne, niepokojące, a czasem i przerażajace, już w trakcie jego trwania.

Powiem Wam coś całkiem szczerze.

W chwili gdy rozpoczęło się dostawanie do wnętrza macicy, a później wyciąganie dziecka, czułam największe przerażenie w całym moim życiu.

Czy to bolało? Nie, faktycznie nie był to ból. Było to uczucie rozrywania brzucha, szarpania go, rozrywania i rozciągania macicy, wyszarpywania dziecka, które przytulone do mamy kompletnie nie miało na to wyszarpywanie ochoty.

To wszystko dzieje się z całą siłą, jaką lekarz ma – czasu na wyjęcie dziecka po rozerwaniu macicy jest stosunkowo niewiele. A Ty wszystko to czujesz. I słyszysz. Choć lekarze starają się być taktowni i dyskretni, no to i tak…słyszysz. Bo oni wykonują swoją pracę i gdy cokolwiek może pójść nie tak to Twój komfort psychiczny jest najmniej istotny.

 

Utarło się przekonanie, że CC to taki łatwy i szybki poród.

Miało być szczerze więc będzie. W trakcie trwania cesarskiego cięcia mówiłam sobie w głowie, że już nigdy więcej się na coś takiego nie zdecyduje, że to najgorsze doświadczenie, jakiego sobie nigdy nie wyobrażałam. Byłam przekonana, że nie ma takiej możliwości, abym ponownie zdecydowała się na dziecko.

Już mi przeszło to przekonanie, że „nigdy więcej”, macierzyństwo robi swoje, ale nigdy tego strachu nie zapomnę.

Moje przerażenie potęgowało też przekonanie, że skoro CC jest tak łatwe, a okazuje się, że jest TAKIE, to jak musi wyglądać poród naturalny?! Byłam w totalnej rozsypce.

Fakt, że zobaczyłam swoją córkę dosłownie na minutę, a lekarze nie mogli uporać się ze mną, nie ułatwiał sprawy. Byłam sama, w sali jak z prosektorium, bez dziecka i z lekarzami pracującymi nad krwotokiem. Faktycznie, kaszka z mleczkiem. Wymarzony poród.

 

Dopiero po kilku dniach, gdy moja koleżanka z sali również miała wykonane CC, dowiedziałam się, jak niewiele wiedziałam o cesarskim cięciu. To był drugi poród znajomej, pierwszy odbywał się siłami natury. Myślałam, że będzie zadowolona, w końcu naturalnie „gorzej”. Tymczasem ona była chyba jedną z najbardziej wściekłych kobiet będących z nami na neonatologii.

„Ewelina, coś strasznego, jak ktoś może sam się decydować na taki poród?! Nie dość, że rozerwali mnie w pół, wyszarpali, to jeszcze teraz czuję się jak po wojnie. Ja nie mogę wstać, chodzić, usiąść, dotknąć. Nic nie mogę – Ty coś możesz?!”

Nie mogłam. Ale przynajmniej zrozumiałam, że uległam mamieniu urokami cesarskiego cięcia.

 

Wiele jest kobiet, które wspominają cesarskie cięcie z wielką traumą.

Wypowiedzi niektórych z nich znajdziecie poniżej, nie jestem w tym sama. Szkoda, że dowiedziałam się o tym tak późno.

 


„Mój pierwszy poród odbył się drogami natury. Kolejny byl cesarskim cięciem i muszę przyznać, że było to najbardziej bolesne, trudne i wymagające doświadczenie mojego życia. Po naturalnym porodzie można wrócić do normalności, a po cesarskim trzeba się zmagać z cała masa pooperacyjnych skutków. Pamietam dobrze, ze w pewnym momencie stwierdziłam, ze ja jednak nie dam rady mieć więcej dzieci, że nie dam rady tego przejść po raz kolejny. Kiedy okazało się, że będziemy mieć trzecie dziecko, Przeraziłam się na myśl o porodzie. Na szczęście mój lekarz uspokoił mnie, że możemy bez problemu spróbować porodu siłami natury. Cała ciąże modliłam się o brak komplikacji i właśnie o naturalny poród. I udało się ♥️

– Edyta Zając, edytazajac.pl

 

 

„21h ciężkiego, wykańczającego porodu. W końcu ta cudna informacja o cesarce, której po 2 latach żałuję. Wtedy była dla mnie wybawieniem, ale teraz jej żałuję.  Codziennie towarzyszy mi ból brzucha, na który lekarze nie mają „lekarstwa” i który bagatelizują. A wszystkiemu winne są zrosty na bliźnie. Zdecydowanie utrudnia to codzienne funkcjonowanie i wykańcza psychicznie. Sam zabieg żaden super luksus. Wyciąganie dziecka to nieustanne szarpanie, które i tak się czuje, mimo znieczulenia.”

– Dorota Szeliga – Kobus, fitnessdorota.pl

 

 

„Miałam dwa CC i wyciągane dziecka może nie mogę powiedzieć, że bolało, ale uczucie jakby wyrywane były wnętrzności i inne cuda, to coś, co zapamiętam do końca życia. Szkoda, że nigdy się o tym nie pisze. Fajnie, że to naświetliłaś, bo CC wcale nie jest drogą na skróty usłaną różami.”

Karolina Krysztofiak, zyj-kochaj-tworz.pl 


 

Dzięki CC możemy uratować dzieci, które nie mają szans dotrwać do lub przeżyć naturalnego porodu. Możemy ratować kobiety, dla których na pewnym etapie ciąża staje się groźna. Możemy umożliwić rodzenie kobiecie, która panicznie boi się porodu naturalnego i z tego powodu nie zachodzi w ciążę.

Nie bądźmy dla siebie tak okrutne i nie dokładajmy kobietom, które przeszły przez CC dodatkowych wyrzutów sumienia, nieprzyjemnych chwil i głupich komentarzy, tylko po to, by poczuć się lepiej ze sobą.

 

Wydanie na świat dziecka to poważna sprawa. Są jedynie nieliczne szczęściary, rodzące naturalnie lub przez CC, które wspominają ten moment jako pozbawiony zbyt wielkich traum.

Wszystkie z nas, czy to mające trudne wspomnienia z tej chwili czy też nie, powinnyśmy wzajemnie się wspierać, dawać oparcie drugiej kobiecie. Dawać siłę, której być może pewnego dnia same będziemy potrzebować.

 

[fb_button]

 

Podziel się dalej tym wpisem jeśli zgadzasz się z moim przesłaniem. Jeśli uważasz, że dzięki niemu Twoja koleżanka, siostra, partnerka, siostrzenica, córka wcześniej poczuje, że nie jest sama ze swoimi doświadczeniami!

A jeśli czujesz potrzebę i masz chęć, podziel się w komentarzu swoją historią.

 


Dziękuję, że poswieciłaś czas na przeczytanie tego wpisu. 

Mam nadzieję, że przyniósł Ci potrzebną wiedzę, cenne wskazówki, chwilę refleksji lub relaksu.

Możesz teraz:

  • Dodać komentarz Pozostawić komentarz  ze swoją opinią, włączyć się w dyskusję. Czytam wszystkie komentarze i odpowiadam na większość z nich. 
  • Udostępnić ten wpis. Jeśli uważasz, że warto było go przeczytać to podziel się nim z innymi! Aby to zrobić wystarczy, że klikniesz: [fb_button] 
  • Śledzić mój FanPage aby otrzymać aktualne informacje na temat moich działań znajdziesz.
  • Obserwować mnie na Instagram gdzie dzielę się obrazami mojej codzienności w postaci zdjęć i krótkich filmików.