Książkę Jane Maas pochłonęłam w dwa wieczory. Są w niej wszystkie elementy składające się na bestseller lub kinowy hit.
Mamy niezależną kobietę stawiającą odważnie swoje kroki w typowo męskim świecie reklamy lat 60. łączącą swoją zawodową aktywność z życiem osobistym i rodzinnym. Mamy kulisy powstawania największych agencji reklamowych i pierwszych kampanii reklamowych. A gdyby tego było mało cała historia jest prawdziwa!
Jane Maas. Kobieta – Legenda.
Jane Maas jest legendą branży reklamowej. Pracowała w czołowych agencjach reklamowych na Madison Avenue w Nowym Jorku. Zajmowała w nich wysokie, dla większości kobiet w ówczesnych czasach nieosiągalne, stanowiskach. Jako jedna z pierwszych kobiet została wiceprezesem i przetarła drogę innym kobietom na drodze awansu i kariery zawodowej.
„Ja zaczęłam swoją pracę (…) w Ogilvy od stawki dziesięciu tysięcy dolarów, a gdy odchodziłam z firmy, zarabiałam czterdzieści tysięcy. Na pożegnanie prezes zarządu powiedział mi, że to był najbardziej spektakularny wzrost pensji, jaki kiedykolwiek widział. A mimo to przez pierwszych kilka lat moje wynagrodzenie ani drgnęło. To był fuks, że udało mi się odbić.”
Spotykała na swojej drodze mniejsze i większe przeszkody. Od niższej pensji od swoich kolegów nawet na niższych stanowiskach aż po nieustanne przypisywanie jej jedynie roli sekretarki lub asystentki.
„Oczywiście, że nie zarabiałyśmy tyle samo co mężczyźni na identycznych stanowiskach, nawet jeśli wiedziałyśmy, że pracujemy lepiej od nich. Nie miałyśmy nawet takiej samej przestrzeni jak oni: faceci dostawali biura z oknami, a my – przegródki. Rzecz w tym, że my po prostu się na to godziłyśmy.”
Jednak szczególnie rzuca się w oczy fakt, że największy ostracyzm wręcz spotykał ją ze strony innych kobiet. Nie rozumiały one postawy i dążeń kobiet pragnących czegoś więcej.
Uważały, że zaniedbują one swoje dzieci i męża, a jej praca nie jest nikomu potrzebna. W szczególności nie powinna potrzebna być im samym ponieważ największą satysfakcję i radość powinna czerpać z możliwości właśnie zajmowania się domem, mężem, rodziną. Powinna być również wdzięczna za to, że „udało” jej się „znaleźć” męża!
„Określenie „matka pracująca” było w latach 60. oksymoronem. Było niemal nie do pomyślenia, aby mając dzieci młodsze niż dziesięć czy dwanaście lat, kobieta pracowała na cały etat. Mężczyznom było niejasno żal pracujących matek; pewnie mamy niezłych leni za mężów. Kobiety, a zwłaszcza inne matki, zwykle były wstrząśnięte, że pozwalamy obcym ludziom wychowywać nasze dzieci. (…) Bycie mamą było etatem wszystkich matek.”
Generalnie dość dużo Jane i inne kobiety „powinny były” robić. Na szczęście, Maasnie zważała na wszelkie podszepty i krzywe spojrzenia i po prostu robiła swoje. Spełniała się zawodowo bez uszczerbku na życiu rodzinnym i osobistym.
Mad Women a serial Mad Men
Jeśli jesteście związani z marketingiem, reklamą i wszelkiego rodzaju pracą kreatywną bądź interesujecie się tą tematyką znajdziecie w tej pozycji ogrom fascynujących zakulisowych branżowych historii. Coś na kształt serialu Mad Men, ale z prawdziwymi kampaniami i nazwiskami.
Co najciekawsze, Jane Maas wyjaśnia w ksiązce sporo ze scen i reklam pojawiających się w serialu odszyfrowując je i dopasowując do prawdziwych osób i marek. Poznajemy też więcej szczegółów wątków rozpoczętych w serialu. Jest to prawdziwa gratka dla fanów Mad Men!
I love New York
Nie wiem czy ktokolwiek może nie znać tej grafiki. W tej książce możecie za to poznać historię powstania całej kampanii oraz jej logotypu. Jane Maas była zaangażowana w jej powstanie oraz wprowadzenie w życie.
„Niemal z dnia na dzień ze stacji benzynowych dostawaliśmy informacje, że skończyły się im mapy stanu Nowy Jork. A nowojorscy taksówkarze, ciesząca się złą sławą banda cyników, zaczęli z dumą przyklejać na zderzaki naklejki „I Love New York”. Badania, które przeprowadziliśmy pod koniec lata, pokazały, że 90% osób z naszych grup docelowych kojarzyło kampanię. To całkiem nieźle, zważywszy że tylko 89% ludzi w Stanach wie, że Krzysztof Kolumb odkrył ten kraj„
Jak wiecie, kampania okazała się ogromnym sukcesem i trwa właściwie do dzisiejszego dnia ;)
„Grafik, Milton Glaser, również podchwycił hasło „Kocham Nowy York” i zaprojektował logo z sercem. Wydział Handlu chciał, żeby logo stało się własnością publiczną, tak aby każda atrakcja turystyczna – duża i mała, mogła je wykorzystywać bez wnoszenia opłat. Kochany, dobry Milton zgodził się więc na jednorazowe honorarium w wysokości tysiąca dolarów za swój projekt. Dziś jest on wart miliony. A może więcej. „
Oczywiście poza kampanią „I Love NY” znajdziecie w niej naprawdę sporo opisów całego procesu powstawania reklamy. Od pomysłów, castingów, pierwszych szkiców i prezentacji przez Klientem aż po wpadki i ogromne klapy reklamowe.
Jane Maas nie koloryzuje, nie ulepsza rzeczywistości lat swojej młodości. Możemy więc zajrzeć w świat reklamy lat 60. od kuchni bez cenzury. Obrywa się kilku byłym współpracownikom, szefom i klientom Jane. Czy słusznie, to już najlepiej ocenić samemu ;)
Must Read!
Książka oddaje realia lat sześćdziesiątych jako okresu powszechnego rasizmu, seksizmu i braku elementarnej etyki pracy. Na porządku dziennym było molestowanie kobiet czy seks w miejscu pracy.
„Bardzo niewiele kobiet miało na tyle odwagi, by założyć własną agencję. Olivia Trager i Marcella Rosen otworzyły własny interes, a adresatem ich pierwszej prezentacji była sieć hoteli. Potencjalny klient zapytał, jak przedstawiają się ich stawki, a gdy usłyszał odpowiedź Marcelli, powiedział: – Nawet dziwkom tyle nie płacimy.”
W latach sześćdziesiątych kobieta pracująca była zjawiskiem niespotykanym i budzącym lęk. Matki pracujące były napiętnowane przez społeczeństwo i traktowane jak człowiek drugiej kategorii. Zajmowały niższe stanowiska niż mężczyźni, zarabiały dużo mniej, ich opinie były marginalizowane.
Lee Aiges była jedną z pierwszych kobiet u Ogilvy’ego awansowanych ze stanowiska administracyjnego do obsługi klientów. (…) siedziała w domu z dwójką małych dzieci. Wspomina, jak któregoś dnia powiedziała sobie: „Dość, dłużej już tak nie mogę. Muszę coś zrobić, cokolwiek. Będę zamiatać schody. Ale muszę znaleźć pracę.” Gdy usłyszała to jej matka, zapytała: „Co takiego? A co ludzie powiedzą?”
Niestety opisywana w książce problematyka pozycji kobiety jest ciągle nam znana. Zmieniło się wiele, ale nadal w Polsce kobiety natrafiają na tzw. szklany sufit, nierówność w zarobkach, dyskryminacje.
Jane Maas opisuje te problemy, o których my ciągle słyszymy lub sami ich doświadczamy, jako totalną egzotykę. Warto więc przeczytać tą pozycję i zdać sobie sprawę, że stawianie kobiet aktywnych zawodowo na gorszej pozycji niż mężczyźni jest przejawem bardzo dużego zacofania i uprzedmiotawia kobiet. Nie możemy dać sobie wmówić, że takie traktowanie jest w porządku!
„W większości agencji obowiązywały surowe zasady dotyczące ciąży: kobiety były proszone o opuszczenie firmy w czwartym bądź piątym miesiącu – mniej więcej wtedy, gdy ciąża zaczynała być widoczna i mogła wywoływać nerwowe reakcje u mężczyzn.”
Podsumowując, gorąco polecam „Mad Woman”, nie tylko tym z Was związanym z branżą reklamową, ale w szczególności każdej kobiecie, która chce odważnie budować swoją karierę zawodową.